[b]Rz: W jaki sposób pan się najchętniej przemieszcza? [/b]
Piotr Malkowski: Niestety, nie wymyślono jeszcze auta z automatycznym pilotem dla niewidomych. A mówiąc poważnie – gdy jest to konieczne, łapię taksówkę. Oczywiście nie w tradycyjnym rozumieniu tego słowa, tylko za pomocą telefonu komórkowego, przez który wyjaśniam dyspozytorce, gdzie czekam na samochód i jak wyglądam. Telefon komórkowy w różnych sytuacjach kryzysowych, jak zabłądzenie w mieście, jest jak zbawienie. Trudno mi wyobrazić sobie czasy, w których telefonów komórkowych nie było. Na co dzień korzystam z komunikacji miejskiej. I gdy tylko to możliwe, wybieram autobus. Tramwajem jadę w ostateczności.
[b]Dlaczego? [/b]
Po pierwsze bliżej mam przystanek autobusowy niż tramwajowy. Do tramwaju muszę iść ok. 10 minut. Co prawda nauczyłem się drogi na pamięć, ale wystarczy, że zaczną coś przy niej kopać, odgradzać i już jestem pogubiony. Po drugie nowe tramwaje wrocławskie mają specjalny przycisk do otwierania drzwi, z którego trudno mi skorzystać, bo go zwyczajnie nie widzę. Gdyby wydawał jakiś dźwięk, pewnie byłoby łatwiej. A tak, nim go znajdę, zwłaszcza przy złej pogodzie, mam całą dłoń i rękaw umorusane brudem karoserii.
[b]Za to w tych nowoczesnych tramwajach lektor zapowiada kolejne przystanki.[/b]