A w najnowszym tomie na 48 stronach dzieje się niewiele. Owszem historia zdaje się zmierzać w ciekawym kierunku, ale czy Belg kiedyś fascynująco ją scali? Trudno powiedzieć. Od dwóch tomów jedynie otwiera wątki. Już poprzedni album „Ja, Jolan”, pierwszy do którego scenariusz napisał, był nużący. Wtedy jednak autor miał trudne zadanie. Musiał uczynić Jolana głównym bohaterem i zarysować tło kolejnych historii. W dodatku mógł mieć tremę, przejmując najbardziej popularną europejską serię komiksową od jej twórcy, Jeana Van Hamme’a. Teraz nic go nie tłumaczy.
Opowieść zaczyna się dokładnie w miejscu, w którym kończył się poprzedni tom. Przerażona Aaricia biegnie przez las, by zdradzić Thorgalowi sekret usłyszany od wiedźmy. Ich synowi, Jolanowi, grozi śmiertelne niebezpieczeństwo. Tymczasem chłopak przebywa w Międzyświecie, królestwie półboga Manthora. Razem z czwórką innych, obdarzonych nadnaturalną mocą dzieciaków, ma otworzyć sekretne drzwi prowadzące do Asgard – świata bogów. Ten, któremu uda się stamtąd przynieść Manthorowi tarczę Thora zostanie ogłoszony wybrańcem.
Tylko jeden z piątki nastolatków ma na to szansę. Wszystkie chwyty są dozwolone. Tarczę zdobywa Jolan (to przecież oczywiste!). Czyni to tak łatwo, tak szlachetnie i tak papierowo, że można zwątpić w talent scenarzysty. Ani przez chwilę czytelnik nie musi obawiać się o morale chłopaka. Rządza zwycięstwa nie jest w stanie zachwiać jego niezłomną naturą. Psychologii w tym nie ma za grosz. Towarzysze Jolana to także statyści. Są jedynie tłem i nie ma w nich powieściowego potencjału. Za to ciekawymi postaciami Międzyświata są ożywieni szmaciani żołnierze, którzy mają tworzyć armię Manthora. Na razie nie wiadomo, kiedy wkroczą do akcji.
Niewiele ciekawiej, choć dramatyczniej, rozwija się równoległa historia w Northland, wiosce Wikingów. Przebywa w niej Thorgal z rodziną. Jednak niedługo cieszą się spokojem. Po przybyciu starców z tajemniczego Bractwa Czerwonej Magii, Thorgal znów musi porzucić żonę i córkę, i ruszyć w podróż. Taki jego los.
Ton opowieści nadają malunki Rosińskiego. Scalają ją, a chwilami pozwalają nawet zapomnieć o brakach scenariusza. Rosiński silnie różnicuje światy, w których toczą się przygody. Ponury, zimowy Northland malowany ciemną, chłodną paletą jest klaustrofobiczny i straszny. W takim miejscu musi zdarzyć się nieszczęście. Krainy, w których przebywa Jolan są bajecznie kolorowe. Za tą fasadą też kryje się zło. Rysownik stworzył oszałamiające plenery, ale nie dopracował rysunków postaci. W komiksie realistycznym przeszkadza, gdy główny bohater ma wciąż inną twarz.