Ze świecą szukać dziś kobiety, która nie ma ani jednej pary spodni. Pytanie tylko – jakiej? Co decyduje o wyborze fasonu? Przynależność pokoleniowa? Zawód? Figura?
Ankieta przeprowadzona wśród znajomych, koleżanek, ich matek i córek wypadła zdecydowanie na korzyść wąskich dżinsów. Na drugim miejscu uplasowały się portki w stylu garniturowym. Trzecią formację stanowią pochodne bojówek i pumpów. Śladowo występują przeszczepy z Orientu – wariacje na temat szarawarów czy hinduskich dhoti.
Na Zachodzie haremowe improwizacje robią karierę. Są wygodne, z fantazją i sexy. U nas wciąż uchodzą za pogrubiające i niewygodne.
[srodtytul]Damska konkurencja w męskim przebraniu[/srodtytul]
– Garniturowe spodnie wkładają kobiety silne, przebojowe, niepotrzebujące męskiego wsparcia – uważa Hanna Maria Giza, aktorka i publicystka. – Lubię ten fason, lecz nie w wersji uniformu. Wolę spodnie połączone z marynarką z innego materiału albo z koszulą. Wygodę i dobre samopoczucie dają mi też spódnico-spodnie z szerokimi nogawkami kończącymi się nad kostką. Hanna Giza jest reprezentantką klasyki a la Greta, Marlena i Katherine (o kogo chodzi – patrz ramka).