Postanowiłem zatem sprawdzić w odpowiednich przepisach. I od razu mi ulżyło. Aby bowiem zasłużyć sobie na potraktowanie psem lub koniem policyjnym musimy nieźle narozrabiać. Przepisy są bowiem w tym względzie bardzo precyzyjne. Zgodnie z § 15 rozporządzenia Rady Ministrów z 17 września 1990 r. w sprawie określenia przypadków oraz warunków i sposobów użycia przez policjantów środków przymusu bezpośredniego, pies służbowy, jako taki środek użyty być może jedynie w przypadku odpierania czynnej napaści, pokonywania czynnego oporu, pościgu za osobą podejrzaną o popełnienie przestępstwa oraz udaremnienia ucieczki osoby skazanej, tymczasowo aresztowanej bądź zatrzymanej. Konia służbowego można ponadto użyć do przywracania porządku publicznego naruszonego podczas zbiegowiska publicznego lub przez wykroczenie o chuligańskim charakterze.
[srodtytul]Cóż to wszystko oznacza[/srodtytul]
Czynna napaść to działanie podjęte w celu wyrządzenia innej osobie krzywdy fizycznej, przez naruszenie nietykalności cielesnej lub uszkodzenie ciała. Z kolei czynnym oporem jest zachowanie polegające na użyciu przemocy lub groźby bezprawnej w stosunku do funkcjonariusza publicznego. Wynika zatem z tego, że psem służbowym, albo takim koniem możemy zostać potraktowani, jeżeli np. zaatakujemy bogu ducha winnego przechodnia na ulicy, albo będziemy usiłowali przemocą zmusić policjanta do zrezygnowania z próby wręczenia nam mandatu albo odprowadzenia nas na komisariat.
Natomiast chuligański charakter mają wykroczenia polegające na umyślnym godzeniu w porządek lub spokój publiczny. Mogą też polegać na umyślnym niszczeniu mienia, pod warunkiem że sprawca działa bez powodu albo z powodu błahego.
[srodtytul]Pies w kagańcu a koń nie[/srodtytul]