W tym roku oprócz zwyczajnej sklepowej szynki dołożę jej pieczoną wersję. Przepis Basi J. wypróbowałam już wcześniej. Zamarynowaną (liść bobkowy, pieprz, ziele angielskie, vegeta, maggi) nacieram majerankiem i wkładam do wrzącego rosołu ugotowanego na kurczakowych albo cielęcych kościach. Gotuję przez godzinę, stygnie w rosole. Już na zimno nacinam w drobną kratkę skórkę i pakuję do gorącego piekarnika. Czas pieczenia to waga minus jeden. Na dziesięć minut przed wyjęciem skórkę smaruję pianą z białka i pozwalam jej wyschnąć w piecyku. Małmazja. O schab nikt nie pyta. Tylko jakimś cudem przed wielkanocnym śniadaniem kawałek po kawałku znika chrupiąca skórka. No i dobrze, przecież to sam cholesterol.
Białą kiełbasę topię w piwie i dopiero potem piekę, a tradycyjny pasztet ma konkurencję w oszukiwanym nadzieniu do indyka. Oszukiwanym, bo indyka nie ma. Piekę samo nadzienie z solidną porcją wątróbki drobiowej z ciastem drożdżowym. Im więcej ma rodzynek, tym lepiej. Skórka pomarańczowa nie przeszkadza. Dodaję tylko sparzone migdały. Podczas pieczenia polewam rosołem.
Przy robieniu mazurka czekoladowego w tym roku zamierzam eksperymentować z czekoladami smakowymi, których na rynku pojawiło się mnóstwo. Czarna o smaku chili może wprowadzić pikantne zamieszanie w tradycji smaku.
Od wielu lat odpuściłam malowanie jajek kupnymi farbkami. Zawsze farba przenikała przez skorupkę. Najczęściej barwiła jajo tak solidnie, że jasnozielone białko, chociażby najświeższe, nabierało niezmiennie smaku zbuka.
Gotowanie jaj w łupinach cebuli gwarantuje i czaruje wszystkie odcienie brązu. Efekt gotowania w łupinach z cebuli czerwonej okazał się burym rozczarowaniem.