W 1969 r. Michael Lang miał 26 lat. Był menedżerem kapel muzycznych oraz jednym z czterech chłopaków, którzy wymyślili rockową zabawę na Woodstock. Teraz chce przypomnieć festiwal i w połowie sierpnia zgromadzić w Nowym Jorku oraz Berlinie gwiazdy sprzed lat, m.in. The Who, Joe Cockera, Carlosa Santanę, Crosby Stills & Nash i Joan Baez. Trwa poszukiwanie sponsorów, impreza ma być bezpłatna i – zgodnie z aktualną modą – ekologiczna.
Jubileuszowe koncerty odbywały się już kilkakrotnie w historycznej lokalizacji, na farmie Bethel w stanie Nowy Jork. Ostatni miał miejsce dziesięć lat temu i choć przez trzy dni wszystko szło dobrze, nagle wybuchły zamieszki: płonęły samochody, a festiwalowicze rozbijali bankomaty i dzielili się łupem. Kto i jak będzie się bawił podczas 40. rocznicy, trudno przewidzieć. Być może leciwi uczestnicy oryginalnej imprezy spotkają się pod sceną z nastolatkami, którym Woodstock nic nie mówi. Młodzi chcą zobaczyć artystów na żywo, ponieważ każdy koncert to trofeum w ich osobistej kolekcji wrażeń. Nie dzielą się muzyką, trzymają ją przy sobie, jak iPoda.
[srodtytul]Weekendowy naród[/srodtytul]
Po czterech dekadach nie ma zgodności, czym naprawdę był Targ Muzyki i Sztuki w Woodstock, jak oficjalnie nazwano trzydniową serię koncertów, która rozpoczęła się 15 sierpnia 1969 r. Dla jednych festiwal
stanowił ukoronowanie poszukiwań idealnego społeczeństwa. Dla innych był żałosnym finałem ery naiwności. Wielu wspomina Woodstock po prostu jako fantastyczną balangę na masową skalę. W historii rocka figuruje on jako jedno z najważniejszych wydarzeń, bo dla 500 tys.