Półwiecze ślimacznicy

W nowojorskim Muzeum Guggenheima otwarto wystawę upamiętniającą 50. rocznicę śmierci Franka Lloyda Wrighta, twórcy muzealnego gmachu oraz półwiecze istnienia placówki. Ze wspomnień Wright wyłania się jako tytan pracy, arogant i wyrodny mąż, który porzucił żonę z sześciorgiem dzieci

Publikacja: 03.06.2009 02:18

Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku

Muzeum Guggenheima w Nowym Jorku

Foto: AFP

Postawiona na głowie ślimacznica Muzeum Guggenheima należy do architektonicznych ikon kulturalnej stolicy USA. Jej budowniczego Franka Lloyda Wrighta w rankingu najbardziej znanych architektów na świecie wyprzedził europejski rywal Le Corbusier. Ale Wright, choć swe dokonania ograniczył niemal wyłącznie do rodzinnej Ameryki, mógłby uczyć Corbusiera autopromocji.

Obaj doczekali się tysięcy opracowań, albumów, analiz budynków. Jednak to Wright sprawił, że zaczęto pisać o samych architektach, kulisach ich życia. Jego autobiografia z 1932 roku ujawniła artystę i człowieka idei. Życiorys Wrighta był wymarzonym tematem. Najnowsza powieść inspirowana jego życiem, “The Women” T. Coraghessana Boyle’a, ukazała się w tym roku; najsłynniejsza, “The Fountainhead” autorstwa Ayn Rand, już w 1943.

Cóż za modelowa postać, tytan pracy, niezrównany kochanek, Feniks odradzający się z popiołów. I jak niebanalnie komentował swą profesję: “Marilyn Monroe to wyjątkowo dobry kawałek architektury” … [srodtytul]Pewny siebie[/srodtytul]

Miał w żyłach walijską krew – dziadkowie przybyli do Ameryki w 1844 roku i osiedlili się w zielonej Helena Valley nieopodal Chicago. Jej krajobraz – łagodne pagórki, otwarte przestrzenie, kolorowe liściaste lasy – przypominał im ojczyznę. “Był dla mnie nadzieją, rajem” – wspominał Wright, który urodził się w Wisconsin w 1867 roku.

Ta sielska panorama wywarła wpływ na jego twórczość – uważany jest za prekursora architektury organicznej, związanej nieodłącznie ze środowiskiem. “Chciałbym uwolnić architekturę od schematów; sprawić, aby należała do miejsca, w którym powstaje – i aby je zdobiła raczej, niż szpeciła” – mówił w wywiadzie dla telewizji CBS krytykowi Mike’owi Wallace’owi.

Jego projekty, takie jak wczesny Prairie House (dziś własność Boyle’a); tani dom dla każdego, czyli Usonian House (w 1940 roku ten jednorodzinny domek z ogrodem i garażem kosztował 5 tys. dolarów); Imperial Hotel w Tokio; spektakularny Fallingwater House, prywatna rezydencja Edgara Kaufmanna; a wreszcie jego własna posiadłość Taliesin – są świadectwami głębokiego szacunku dla natury rozumianej jako element współtworzący kompozycję i konstrukcję. Tłumaczył to na przykładzie zabudowań Taliesin rozrzuconych szeroko na zboczu: “Żaden dom nie powinien stać jako dominanta na wzgórzu, ma z niego wychodzić, łączyć się z nim”. Uważał też, że proporcje w architekturze powinny nawiązywać do wzrostu “normalnego człowieka”, czyli jego wzrostu, 173 cm. Bogu dzięki, że zechciał skłamać – bo mierzył 10 cm mniej. Jedną z głównych wad Wrighta była nadmierna pewność siebie we wszelkich wyrażanych opiniach.

[srodtytul]Wybieram arogancję[/srodtytul]

Mimo wzrostu Wright patrzył na świat z wysoka. Nie poczuwał się do lojalności wobec pracodawcy, za co znany projektant Louis Sullivan wyrzucił go z zespołu. Lubił wyzywające stroje – szerokoskrzydły kapelusz, czerwona peleryna, trzcinka i… bose stopy. Miał 42 lata, gdy zostawił rodzinę – był ojcem sześciorga dzieci – dla Mamah Cheney, żony klienta. Ruszył z nią do Europy, po powrocie żył na kocią łapę, nie kryjąc tego, co wywołało burzę w prasie. Po latach wyjaśniał: “Musiałem wcześnie wybierać między zdrową arogancją a pełną hipokryzji pokorą; ta pierwsza była mi bliższa”.

Taliesin, “miłosne gniazdko” wedle słów lokalnego reportera, zaczął budować w Helena Valley. Mieszkał w nim z Mamah i dwójką jej dzieci, przyjaciółmi, służbą, częstymi gośćmi.

15 sierpnia 1914 r. jeden z czarnoskórych służących rozlał wokół głównego budynku parafinę, pozamykał drzwi i podłożywszy ogień, wpadł do jadalni z maczetą. Wśród siedmiu ofiar śmiertelnych były Mamah i jej dzieci. Wright ocalał – wyjechał akurat do Chicago. Doszedł do siebie dzięki pracy.

Niebawem do Ameryki zaczęły dochodzić wieści o genialnym szwajcarskim architekcie, niejakim Le Corbusierze. Jego styl był mniej związany z miejscem. Przecierał szlak dla Bauhausu. Jednak to właśnie Wright wywarł wpływ na pudełkowe projekty Bauhausu – wystawa jego prac w Berlinie w 1910 roku otworzyła projektantom europejskim oczy na nowe możliwości architektury. Dziesięć lat później organiczne formy Wrighta przyciągały już jedynie majętnych oryginałów – w Hollyhock House, zamówionym przez Aline Bansdall, spadkobierczynię naftowej fortuny, kominek w ogromnej bawialni otaczała fosa.

Odbudował Taliesin, zamieszkał w nim z drugą żoną Miriam, wróżką i morfinistką, która opętała go na kilka lat. W 1924 roku do grupy współpracowników i zwolenników Wrighta w Taliesin – do komuny, jakiej nie powstydziliby się hipisi – dołączyła tancerka z Montenegro Olgivanna Hinzenberg, uczennica Gurdżijewa, mistyka i mitomana. Została ostatnią żoną Wrighta, najpierw urodziwszy mu córkę.

[srodtytul]Szef z reputacją[/srodtytul]

W kwietniu 1925 roku Taliesin znów stanął w płomieniach. Tym razem pożar wywołało spięcie instalacji. Obyło się bez ofiar w ludziach, ale spłonęła kolekcja sztuki, warta ponoć pół miliona dolarów. Wright kolejny raz odbudował dom – miał być odbiciem jego architektonicznej wiary, wyrastać z krajobrazu.

By móc utrzymać przedsięwzięcie, państwo Wright przyjmowali płatnych studentów, którzy mieli pobierać nauki u mistrza, gotować, sprzątać, naprawiać, wspólnie grać i żyć. Choć dom nie był przygotowany na gości, ogrzewały go kominki, w oknach były pojedyncze szyby, a zimą w Wisconsin temperatura spadała do -20 st. C, chętnych nigdy nie brakowało. Tak narodził się istniejący do dziś Taliesin Fellowship, zgromadzenie podejrzewane o niecne czyny – przenosiło się na nie odium reputacji szefa.

Tymczasem Wright był egoistą i egocentrykiem, kutwą (stąd przezwisko Slow-Pay-Frank), nierzadko gburem. I maniakiem pracy. “Zrób coś, gdy odpoczywasz” – brzmiało motto członków Taliesin. Wspomniany Mike Wallace pytał go w wywiadzie: “Mówi pan całkowicie poważnie: “Gdybym mógł jeszcze pracować 15 lat, przebudowałbym cały kraj. To zmieniłoby społeczeństwo”. Architekt odparł bez wahania: “Owszem, i to absolutna prawda. Mam za sobą doświadczenie prawie 769 zrealizowanych budynków, z łatwością wytrząsam je jak z rękawa. Mało kto potrafi sobie wyobrazić, co potrafiłbym zrobić dla tego kraju”.

[srodtytul]Jak zrobić ślimaka[/srodtytul]

W czerwcu 1943 roku baronowa Hilla Rebay von Ehrenwiesen, przyjaciółka i kuratorka kolekcji sztuki Solomona Guggenheima, poprosiła Wrighta o zaprojektowanie nowojorskiej siedziby planowanego muzeum. Projektant uważał wybór tego miasta za błędny – było zapchane budynkami, zbyt ludne, nie miało liczącej się architektury. Spośród kilku miejsc wybrał najbliższe Central Parku – natury.

Guggenheim miał najbogatsze wówczas w Ameryce zbiory sztuki nieprzedstawiającej. Skupywał prace Kandinsky’ego, Klee, Chagalla, z którymi kontaktowała go Hilla Rebay. Dla Wrighta był to doskonały pretekst: “Nowa sztuka wymaga radykalnie odmiennej przestrzeni i podejścia”. Anna Louise Huxtable, historyk architektury, pisała o budowli: “Wright tworzył własne definicje. Uznał, że muzeum ma być organiczną budowlą, której cała wewnętrzna przestrzeń zajmuje jeden poziom”.

Krytykowano go za tę nietypową formę. Zamknięty wewnętrzny podwórzec otacza spiralna rampa z pochyłą podłogą, naturalne światło dochodzi z ukrytych okien, kierunek zwiedzania zaczyna się na górze… Wszystko tu było nie tak.

Architekt różnie tłumaczył taki, a nie inny kształt budynku. Tygodnikowi “Time” powiedział, że chciał postawić “tchnący optymizmem ziggurat”, jako że piramida jest symbolem śmierci. “Starałem się postawić budynek, w którym oglądanie dzieł sztuki byłoby czymś naturalnym” – przekonywał urzędników miejskich.

Budowę wstrzymywały trudności. Hilla Rebay zrezygnowała z prowadzenia muzeum, rozpoczął się kryzys. Pierwszą wystawę zaprezentowano dopiero 21 października 1959 roku.

Solomon Guggenheim nie doczekał inauguracji muzeum – zmarł w 1949 roku. Wright ukończył projekt, ale nie obejrzał gotowego budynku. Zmarł 9 kwietnia 1959 roku po operacji żołądka. Jeszcze po śmierci wywołał skandal: w 1985 roku wyszło na jaw, że jego ciało potajemnie ekshumowano z grobowca, w którym spoczywał z Mamah Cheney, by pochować w Taliesin, obok Olgivanny.

[ramka][srodtytul]Budynki Franka Lloyda Wrighta[/srodtytul]

[b]Unity Temple w Oak Park, Illinois (1905 – 1908) [/b]

Wright zgodził się bez oporów na propozycję odbudowy strawionej przez pożar świątyni unitarian w Park Oak – sam był członkiem tego reformacyjnego Kościoła. W budynku pojawiło się rozwiązanie przestrzenne, do jakiego wielokrotnie później wracał: zalane od góry światłem obszerne wnętrze. Czyż nie tak można pisać jego ostatni projekt, muzeum Guggenheima?… Unity Temple (Wright nalegał, by budynek zwano świątynią, temple, a nie kościołem, church) składa się z dwóch części: pełnej majestatu – mimo niewielkiej wysokości – głównej budowli przeznaczonej na modlitwy oraz budynku parafialnego i szkółki. Także tu zastosował ulubioną różnicę poziomów: pomieszczenia łączyły schody, najważniejsze wiodły do nawy – trzeba było się wspiąć, by wejść do zalanej światłem kwadratowej sali, którą otaczały galerie i balkony. „Rozmiar tej sali wyznaczyły wygodne ławy dla 400 osób – pisał Wright we wspomnieniach. – To była świątynia dla ludzi pragnących rozmowy z Bogiem, nie umartwień”.

[b]Fallingwater (Dom nad wodospadem) w Bear Run, Pensylwania (1934 – 1937) [/b]

Najbardziej znany – oprócz muzeum Guggenheima – projekt Wrighta. Stanowi wyjątkowo udany przykład połączenia techniki z naturą. Trzykondygnacyjny, otoczony liściastym lasem budynek stanął na skale. Ściany pionowe kryje lokalny kamień, natomiast spektakularne tarasy widokowe, a zwłaszcza balkony zawieszone nad strumieniem z wodospadem, zbudowano z gładkiego betonu. Dom pełen jest światła wchodzącego zarówno przez przeszklone ściany, jak i wielkie świetliki w sufitach. Większość wnętrz wykończonych również kamieniem (ściany i podłogi) jest niezwykle przestronna, jedynie pomieszczenia w głębi głównej kondygnacji są mniejsze. Zbudowany dla przemysłowca Edgara Kaufmanna Fallingwater już za życia Wrighta stał się swoistą ikoną architektury przyciągającą tysiące ciekawskich. Gdy syn właściciela odziedziczył budynek, przekazał go, nie zwlekając, organizacji charytatywnej…

[b]Taliesin (1911 – 1925) i Taliesin West (1937 – 1938) [/b]

Taliesin był najdłużej prowadzonym przez Wrighta projektem i z pewnością mu najbliższym, nieustannie rozbudowywanym. Był to zespół budynków w stylu preriowym – niskich, o lekko spadzistych dachach i szerokich okapach ocieniających ściany z grubo ciosanego wapienia. Wright zaczął go budować na działce należącej do rodziny po powrocie z Europy, dokąd uciekł z kochanką. Gdy w 1914 r. pierwszy Taliesin zniszczył podłożony ogień, architekt zaczął stawiać drugą wersję. Kolejny pożar zmusił go do rozpoczęcia budowy po raz kolejny. Odszedł częściowo od stylu domów, jakie stawiali zdobywcy Dzikiego Zachodu, skłaniając się ku konstrukcjom Indian: architekturze schowanej w pustynnym krajobrazie, o płaskich dachach i otwartych pomieszczeniach. Do dziś mieści się tam założona przez Wrighta szkoła architektoniczna. [/ramka]

[i]Ekspozycja w Muzeum Guggenheima trwa do 23 sierpnia[/i]

Postawiona na głowie ślimacznica Muzeum Guggenheima należy do architektonicznych ikon kulturalnej stolicy USA. Jej budowniczego Franka Lloyda Wrighta w rankingu najbardziej znanych architektów na świecie wyprzedził europejski rywal Le Corbusier. Ale Wright, choć swe dokonania ograniczył niemal wyłącznie do rodzinnej Ameryki, mógłby uczyć Corbusiera autopromocji.

Obaj doczekali się tysięcy opracowań, albumów, analiz budynków. Jednak to Wright sprawił, że zaczęto pisać o samych architektach, kulisach ich życia. Jego autobiografia z 1932 roku ujawniła artystę i człowieka idei. Życiorys Wrighta był wymarzonym tematem. Najnowsza powieść inspirowana jego życiem, “The Women” T. Coraghessana Boyle’a, ukazała się w tym roku; najsłynniejsza, “The Fountainhead” autorstwa Ayn Rand, już w 1943.

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Przemo Łukasik i Łukasz Zagała odebrali w Warszawie Nagrodę Honorowa SARP 2024
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Muzeum otwarte - muzeum zamknięte, czyli trudne życie MSN
Kultura
Program kulturalny polskiej prezydencji w Radzie UE 2025
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali