„Spalają tłuszcz nawet wtedy, gdy leżysz na kanapie”. „Pęcznieją w żołądku sprawiając, że już więcej nie musisz nic jeść”. „Przeczyszczają organizm tak skutecznie, że mieścisz się w ulubioną sukienkę z czasów liceum” – takimi efektami po zażyciu „cudownych” preparatów odchudzających kuszą nas ich producenci. Na opakowaniach często widnieją zdjęcia szczupłych, zgrabnych i smukłych pań, co ma skłonić klientki do zakupu określonego preparatu.
Wiele osób wierzy w cudowną moc takich środków. Tylko w 2008 r. na preparaty wspomagające odchudzanie Polacy wydali ponad 100 mln zł. Miesięczny koszt kuracji - to w zależności od rodzaju preparatu – od 30 do nawet 200 zł.
[srodtytul]Sama pigułka nie pomoże[/srodtytul]
Jednak gros lekarzy i dietetyków uważa, że to wyrzucanie pieniędzy w błoto. – Hasła typu „weź tabletkę, to się odchudzisz” to niestety zazwyczaj wyłącznie czysta propaganda, za którą nic nie stoi – tłumaczy dr Paweł Grzesiowski z Narodowego Instytutu Leków w Warszawie.– Większość z takich produktów to tzw. suplementy diety. Nie są one szczegółowo badane pod względem skuteczności, tylko pod kątem bezpieczeństwa. Nie ma więc pewności, że działają – ostrzega dr Paweł Grzesiowski.
– Najczęściej brakuje dowodów, że taki preparat rzeczywiście pomaga. Jeśli chcemy kupować kota w worku – proszę bardzo – mówi. – To, co nie jest lekiem, jest zwykle słabsze w działaniu. Produkt zarejestrowany jako suplement a nie jako lek, to często drogie placebo. Producent powinien dołączyć informację do produktu. Nie może być to reklama, ale informacja na temat efektów badań klinicznych – wyjaśnia dr Grzesiowski.