Miękka, miśkowata postać owada z wolna latającego od kwiatka do kwiatka usposabia nas raczej przyjaźnie. Dla reputacji zwierzęcia korzystne jest, gdy ma jakieś umocowanie w kulturze. Tu niewątpliwie jest nim „Lot trzmiela” Rimskiego-Korsakowa.
[srodtytul]Gdzie pszczoła nie może...[/srodtytul]
Trzmiele to pełnoprawne pszczoły należące do tej samej co pszczoła miodna podrodziny owadów o łacińskiej nazwie Apininae. Mówimy o nich w liczbie mnogiej, bo za słowem „trzmiel” tak naprawdę kryje się w naszym kraju prawie 30 różnych, acz na ogół bardzo do siebie podobnych, gatunków. Wszystkie te łąkowe, leśne, rude czy szare trzmiele pozwolimy sobie tu niejako zsumować, bo więcej je łączy, niż dzieli. Są wśród nich wielkie rzadkości, wpisane do czerwonej księgi gatunków zagrożonych, ale mamy też kilka pospolitych, których nie sposób nie spotkać na szlaku.
Te pracowite owady kręcą się nieustannie koło łąkowych, polnych i leśnych kwiatów. Ale nie wszystkie wokół wszystkich tak samo. Różne trzmiele różnicuje bowiem długość języka. Te o krótkich językach mogą się dobrać tylko do niektórych kwiatów, inne, mające języki nawet tak długie, jak połowa długości ich ciała, sięgają do kielichów głębszych. Ale bywa, że mogą się do nich wedrzeć także te o krótkich języczkach. Od czegóż ewolucyjne wynalazki! Można przecież wywiercić otwór w kielichu i wetknąć przezeń język. Niektóre gatunki brzęczących rabusiów i to potrafią. Zróżnicowanie technik pobierania nektaru i rozmaita długość przeznaczonych do tego narzędzi sprawiają, że trzmiele zapylają kwiaty, z którymi nie radzą sobie zwykłe pszczoły.
[srodtytul]Żądlą rzadko[/srodtytul]