– Przyszedł do nas starszy pan – opowiada Ewa Leszczyńska z Muzeum Narodowego w Poznaniu, odpowiedzialna za renowację i poszukiwania zaginionych eksponatów. – Przedstawił się, przed wojną był służącym w Rogalinie. Pracował w kuchni, pastował podłogi. Dziś pan Piotr Karalus ma blisko 90 lat i świetną pamięć. Dzięki niemu wiemy, jakie grzejniki mieli Raczyńscy przed wojną – kupione w sklepie przy ul. Świętego Marcina w Poznaniu. Pan Piotr pamiętał też posadzkę w holu, którą niegdyś czyścił, a z której nic nie zostało. Jego zdaniem była taka sama jak w kościele, czyli zrobiona ze szwedzkiego wapienia – mówi Leszczyńska. Piotr Karalus był bezcennym źródłem informacji. Repliki żeliwnych grzejników są dziś w Rogalinie.
Innym świadkiem był niemiecki oficer, w czasie wojny komendant utworzonej w pałacu Hitlerjugend Gebietsfuhrerschule. – Przyjechał tu kilka lat temu z wycieczką. Opowiadał, co w czasie wojny działo się w pałacu. Oddał nam przedmioty, które wtedy zabrał stąd na pamiątkę. Podarował też kilka innych, kupionych na aukcjach, które jego zdaniem były własnością Raczyńskich – dodaje Ewa Leszczyńska.
[srodtytul]Kort na bruku[/srodtytul]
Układ pałacu wygląda dziś dokładnie tak jak w 1939 roku, gdy wyjechał z niego Edward Bernard hr. Raczyński, prezydent RP na Uchodźstwie. Zachowało się wiele fotografii i opisów. Można dokładnie odtworzyć detale we wnętrzach. Odrestaurowane pomieszczenia pałacu zdobi „koronkowa” sztukateria: gzymsy, listwy dekoracyjne, girlandy i supraporty. Na ścianach przygotowano miejsca na tkaniny. Lśniące drewniane posadzki odrestaurowano, ratując każdą dębową taflę pamiętającą czasy świetności rezydencji. W ścianie odnaleziono zamurowany rokokowy kominek. – Zdecydowaliśmy, że kominek zostanie, ale wnętrza nie urządzimy w stylu rokoko, tylko wstawimy tu meble, które stały przed wojną – wyjaśnia Ewa Leszczyńska.
[wyimek]Skrzynię z tkaninami ukryła służba tuż po wybuchu wojny[/wyimek]