Wystawa artysty, który był prekursorem polskiej biżuterii artystycznej z łatwo dostępnych materiałów, ostro kontrastuje z wymyślnymi formami współczesnych wyrobów jubilerskich na Targach Złoto Srebro Czas.
Dekoracyjne brosze Henryka Grunwalda są w większości monochromatyczne, w naturalnym kolorze metalu, z którego zostały wykonane: białego metalu, srebra, białego mosiądzu, miedzi. Tylko emaliowany Pan Twardowski w zielonym kontuszu, dosiadający czerwonego koguta, wyłamuje się z tej reguły.
Postacie ludowe w miniaturowych dziełach sztuki projektant stylizował podobnie jak Zofia Stryjeńska bohaterów swoich obrazów. Gdy odwoływał się do legend o krakowskim Lajkoniku, Panu Twardowskim, warszawskiej Syrence czy Złotej Kaczce, pokazywał je w satyrycznym ujęciu. Jego biżuteria zdobyła mu masową popularność. Dla kolekcjonerów najcenniejsze są jego przedwojenne unikatowe projekty, które realizował sam.
W 1937 r. uczestniczył w Międzynarodowej Wystawie w Paryżu, a w 1939 r. w wielkim pokazie sztuki, rzemiosła i przemysłu polskiego na Wystawie Światowej w Nowym Jorku.
W jego biżuterii pojawia się także morski temat: fregaty pod pełnymi żaglami ozdobione gdańskim herbami, koniki morskie, ryby. Po wojnie wracał również do wcześniejszych motywów, przetwarzając np. tańczącego Janosika na wiele sposobów. Nie tylko Polkom podobały się jego broszki. „Syrenę renesansową” i „Dwa delfiny” kupił nawet londyński cech złotników.