[b]Pił Pan kiedyś wino wyprodukowane w Warszawie?[/b]
[b]Tomasz Prange Barczyński:[/b] Tak. Choć nie było to najlepsze polskie wino, jakie zdarzyło mi się pić. Ale miało wartość historyczną: pochodziło z Chyliczek, prawdopodobnie z najstarszej istniejącej winnicy w Polsce. Została zasadzona jeszcze w latach 30. XX w. Próbowaliśmy słodkiego cabernet. Było “pijalne”, ale powtarzam, miało wartość głównie sentymentalną. Jednak są miasta, np. Wiedeń, w których normalnie produkuje się wino. Są winnice na paryskim Montmartre, na berlińskim Kreuzbergu, a my mamy swoje Chyliczki.
[b] Warszawiacy wina piją coraz więcej. Jak zmieniają się nasze przyzwyczajenia?[/b]
Opowiem o moich osobistych doświadczeniach. W latach 80-tych na Pl. Bankowym, w pobliżu liceum, do którego chodziłem, znajdowała się winiarnia Marywil. Królował tam wermut, ale jak mieliśmy trochę więcej pieniędzy to kupowaliśmy tokaj. Dzisiaj pewnie tamten tokaj produkowany w komunistycznym kombinacie, nie smakowałby nam szczególnie, ale wtedy wydawał się nam ambrozją.
W tamtych czasach w Warszawie było kilka miejsc gdzie można było pić wina. Winiarnia Amfora, lokal Tokaj nad Węgierskim Ośrodkiem Kultury na Marszałkowskiej. Była też Baryłeczka na Nowym Mieście i oczywiście Fukier.