Problemów, jakie musieli przezwyciężyć Bono i The Edge pracując nad swoim pierwszym musicalem, było tak dużo, że robiły wrażenie zemsty producentów "Batmana", dla których napisali kiedyś hit "Hold Me, Thrill Me, Kiss Me, Kill Me", teraz zaś związali się z inną marką Człowieka-Pająka. Najdroższe widowisko Broadwayu pochłonęło ponad 50 mln dolarów, premierę przesuwano wielokrotnie, również z powodu wypadku Reeve'a Carneya, odtwórcy tytułowej ro-li. Zrezygnowała z reżyserii słynna Julie Taymor.

Płyty na pewno nie można traktować jak dzieła U2, bo to jedynie dodatek do dyskografii zespołu. Album ma typowe dla musicali monumentalne otwarcie, z charakterystyczną partią gitary The Edge, która powraca jako główny motyw w kompozycji "Boy Falls from the Sky" śpiewanej przez Reeve'a Carneya.

To on jest głównym wokalistą na płycie i wykonawcą sześciu spośród 14 kompozycji. Najlepsza jest "Rise Above 1", w której wspiera go Bono. Dramatyczna ballada z podniosłym chórkiem w finale, zaaranżowana z użyciem elektronicznych podkładów, miała premierę w finale 10. edycji programu "American Idol". Jest tak dobra, że mogłaby znaleźć się na płycie U2, a przynajmniej w repertuarze koncertowym. Podobnie jak "Picture This" – utwór niezwykle radosny, rytmiczny – również dzięki partii kongosów. Lekkości dodała piosence śpiewająca w chórkach Jennifer Damiano – musicalowa Mary Jane. Niestety, "No More", jej duet z Carneyem, jest pretensjonalny, nadeks-presyjny. Znacznie lepiej wypada ostra gitarowa kompozycja "Bouncing off the Walls" i rapowany, nowoczesny "Pull the Trigger".

The Edge prawie nigdy nie śpiewa w U2, ograniczył się do melodeklamacji w "Lemon", dlatego wyjątkową okazją do usłyszenia nie tylko jego gitary jest utwór "Synistereo". Braki wokalne nadrabia świetną solówką. Reszta kompozycji przeznaczona jest dla zagorzałych fanów. Ale wstydu, o jakim pisali amerykańscy recenzenci teatralni, na pewno nie ma.