Reklama
Rozwiń

Sigur Rós znów nas unoszą

Sigur Rós nie zaskoczyli. Nagrali kolejną piękną płytę. Tak po prostu

Publikacja: 17.06.2012 19:00

Sigur Rós znów nas unoszą

Foto: ROL

To nic, że szósty album – „Valtari" – nie różni się w zasadniczy sposób od wcześniejszych. To nic, że Jónsi brzmi, jakby śpiewał wciąż ten sam utwór. To nic, że nie ma tu chwytliwych tematów ani utworów na miarę kultowego „Svefn-g-englar". To nic, że panowie stosują twórczy recykling, korzystając w niektórych utworach z pomysłów z wcześniejszych płyt. To nic, bo sztuka Sigur Rós rządzi się swoimi prawami.

Oni nie nagrywają singli czy piosenek opartych na typowym schemacie zwrotka – refren. Ich utwory to muzyczne ambientowe pejzaże wyczarowane głównie za pomocą „żywych", typowych instrumentów rockowych (wzbogaconych m.in. o klawesyn, banjo, obój, flet) i odrealnionych pasaży wokalnych. Rozmarzone, bajkowe i pozbawione choćby nutki testosteronu utwory snują się delikatnie, tworząc niesamowitą aurę sprzyjającą uruchomieniu pokładów tego, co najlepsze w naszej wyobraźni.

Słuchanie z zamkniętymi oczami „Varú?" to podróżowanie bez ruszania się z miejsca. Medytacyjny spokój, jaki niesie ze sobą „Dau?alogn", w którym partie falsetu Jónsiego są wzmocnione brzmieniem organów, dają efekt muzycznej modlitwy. „Var?eldur" to radosny smuteczek zakończony prostym stukaniem w klawisze pianina. Tak jest z każdym utworem tej trwającej niespełna godzinę płyty.

Trudnej płyty. Wymagającej odpowiedniego nastroju i wrażliwości. Rozbijanie jej na czynniki pierwsze nie ma najmniejszego sensu. I bez znaczenia jest fakt, że utwory nie są kompozycjami, które narodziły się podczas prób zespołu, ale są sprokurowanymi studyjnymi tworami. Spokój i wyciszenie, które niesie ze sobą „Valtari", są nie do przecenienia. A piękno i emocje zawarte w muzyce Sigur Rós i anielskim śpiewie Jónsiego bronią się bez słów.

Opłaciło się czekać na tę płytę pięć długich lat.

* * * *

Sigur Rós,
„Valtari",
EMI Music Poland

To nic, że szósty album – „Valtari" – nie różni się w zasadniczy sposób od wcześniejszych. To nic, że Jónsi brzmi, jakby śpiewał wciąż ten sam utwór. To nic, że nie ma tu chwytliwych tematów ani utworów na miarę kultowego „Svefn-g-englar". To nic, że panowie stosują twórczy recykling, korzystając w niektórych utworach z pomysłów z wcześniejszych płyt. To nic, bo sztuka Sigur Rós rządzi się swoimi prawami.

Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem