Kiedy kino obnaży groźnych scjentologów?

Wiara scjentologów jest żywcem wyjęta z podrzędnych opowieści kosmicznych

Publikacja: 30.09.2012 11:00

John Travolta przekonywał, że scjentologia nie miała wpływu na śmierć jego syna

John Travolta przekonywał, że scjentologia nie miała wpływu na śmierć jego syna

Foto: AFP

Artykuł z tygodnika Uważam Rze

Paul T. Anderson zaprezentował w Wenecji swój nowy film „The Master", który jest inspirowany historią założyciela jednej z najbardziej kontrowersyjnych sekt, której głównym kapłanem jest Tom Cruise. Niestety, nie zanosi się, by była to próba pokazania skali manipulacji, jaka stoi za tą niebezpieczną organizacją.

Długo przed premierą „The Master" film wzbudzał wielkie zaciekawienie publiczności. Nie chodzi tylko o to, że reżyseruje go jeden z najciekawszych współczesnych twórców w Hollywood Paul Thomas Andersson („Magnolia", „Aż poleje się krew"), ale o to, że obraz miał pokazać początki „Kościoła" scjentologicznego. Okazało się, że obraz bardzo luźno nawiązuje do biografii założyciela sekty i skupia się raczej na uniwersalnych kwestiach. Postać filmowego „mistrza" odgrywana przez Philipa Seymoura Hoffmana, który śmiało może być nazwany nowym Robertem De Niro, ma jednak pewne cechy twórcy scjentologii L. Rona Hubbarda. Tak jak Hubbard bohater jest pisarzem tanich powieści, bawi się w psychoterapię i przyjmuje „pacjentów" na łodzi, która staje się siedzibą jego „organizacji".

Twórca filmu nie odcina się zresztą od tych podobieństw. Andersson przyznał, że jego film jest luźno oparty na życiu pisarza. Reżyser zdradził nawet w wywiadzie, że pokazał swoje dzieło najsłynniejszemu wyznawcy scjentologii Tomowi Cruise'owi. „Wciąż jesteśmy przyjaciółmi. Pokazałem mu film. Reszta zostaje między nami" – powiedział twórca „Boogie Nights". Co innego natomiast mówi odtwórca głównej roli Philip Seymour Hoffman, który przekonuje, że nie opierał swojej postaci na pisarzu SF. Skąd rozbieżności w ocenie scenariusza tego samego filmu? Wydaje się, że może chodzić o wpływ scjentologów na Fabrykę Snów. Reżyser nie przez przypadek zapewnił, że film obejrzał „jego przyjaciel" Tom Cruise. Ta wpływowa postać w Hollywood jest „mesjaszem Kościoła" Hubbarda, a w świecie filmu lepiej mieć błogosławieństwo tego aktora.

Wyznawcy Xenu są nawet w Polsce

„Scjentologiczna wiara w Idealną Rzeczywistość rozciąga się ponad świat materialny i zawiera w sobie pojęcie thetana, świat duchowy (siódma dynamika) i Istotę Najwyższą (ósma dynamika). Scjentologia, na równi z innymi wielkimi religiami, ma na celu pokój na Ziemi i zbawienie człowieka". W taki sposób na swoich stronach internetowych reklamował się kilka lat temu polski oddział „Kościoła" scjentologicznego, ukrywający się pod nazwą Humanitarny Wolontariat Scjentologii. W Polsce scjentolodzy są oficjalnie zarejestrowani, jednak od kilku lat podobno werbują nowych członków. Skąd wzięła się ta potężna dziś sekta?

W 1954 r. założył ją pisarz science fiction Ron Hubbart, który po latach porażek finansowych napisał bestsellerową powieść „Dianetic: The Modern Science of Mental Healh". Książka stała się biblią scjentologów i według jej wyznawcy „najważniejszym przełomem w historii człowieka". Hubbard określił najpierw swą grupę jako stowarzyszenie użyteczności publicznej, później z obawy przed procesami za malwersacje finansowe przekształcił ją w „Kościół".

Dziś sekta ma 12 mln wyznawców w 150 krajach. Wiara scjentologów jest żywcem wyjęta z podrzędnych opowieści kosmicznych, w których specjalizował się Hubbard. Scjentolodzy wierzą, że 75 lat temu zły galaktyczny władca imieniem Xenu panował nad 76 przeludnionymi planetami. Pojmał 13,5 bln istot i zesłał je na Ziemię, wrzucił do wulkanów i unicestwił za pomocą bomb. Ich radioaktywne dusze-thetany się rozproszyły, aż zostały wyłapane przez elektroniczne pułapki rozmieszczone w atmosferze, po czym wszczepiono im fałszywe idee, w tym pojęcie Boga, Chrystusa i innych religii. W ludziach do dziś drzemią thetany i żyć będą ponownie po śmierci ciała. Każda osoba jest z natury dobra, ale zostaje „skażona" przez chwile cierpienia w swoim życiu. Ostatecznym celem scjentologii jest przywrócenie duszy do jej naturalnego stanu całkowitej wolności, który da jej kontrolę nad materią, energią, czasem, przestrzenią, myślami, formą i życiem.

Amerykańskie władze uznały scjentologię za oficjalną religię i zwolniły z podatków. Co innego zrobili Niemcy, który są krytykowani przez celebrytów za „prześladowanie Kościoła". Natomiast paryski sąd uznał, że Kościół scjentologiczny jest zorganizowaną grupą przestępczą, i skazał jego przywódców na kary więzienia w zawieszeniu, a organizację na 600 tys. euro grzywny. W USA z każdym rokiem scjentolodzy są jednak potężniejsi.

W zeszłym roku jego władze kupiły za 42 mln dol. wielkie studio telewizyjne w Los Angeles i zamierzają uruchomić własną telewizję. Scjentolodzy od początku swojej działalności celowali w show-biznes, wiedząc, że poprzez popkulturę mogą znacząco wpływać na nowych wiernych. Wśród często infantylnych gwiazd filmowych jest wielu nieprzyzwoicie bogatych ludzi, którzy mogą wpierać sektę finansowo. A lista scjentologów jest imponująca: Tom Cruise, John Travolta, Will Smith czy córka Elvisa Presleya to tylko jej początek.

Wszechmocny mesjasz z „Top Gun"

Zakotwiczenie scjentologów w Hollywood ma też drugą twarz. Można śmiało powiedzieć, że odporna na uginanie się pod jarzmem religii popkultura doświadczyła, czym jest gniew scjentologów, którzy zatrudniają coraz większą liczbę najlepszych w USA kancelarii prawnych. Znamienne jest to, co spotkało najbardziej niepoprawny politycznie duet Ameryki, czyli twórców „South Parku". Autorzy serialu, w którym obrażane są wszelkie – zarówno prawicowe, jak i lewicowe świętości – postanowili ukazać, czym w rzeczywistości jest wyznawana przez gwiazdeczki Hollywood „religia". W jednym z odcinków zaprezentowano techniki manipulacji coraz popularniejszego na świecie „Kościoła". Wyśmiany został również Tom Cruise – ukazany jako mało inteligentny naiwniak, który daje się wykorzystywać przez sektę z powodu swoich kompleksów. Po emisji odcinka z ekipy serialowej odszedł wybitny muzyk Isaac Hayes, który podkładał głos za jedną z postaci. Artysta jest scjentologiem. Epizod, w którym wyśmiano Toma Cruise'a, został w końcu zdjęty z ramówki po interwencji samego aktora. Cruise zaszantażował stację, grożąc, iż w razie wyemitowania odcinka nie będzie promował w niej swojego filmu „Mission Impossible: 3", który był produkowany przez Universal Studios i do którego... należy Comedy Central nadająca serial. Do dziś twórcy mają problemy z prawnikami scjentologów i Cruise'a, który po incydencie został w serialu jeszcze raz wyśmiany. Nie użyto jednak już w odcinku słowa „scjentologia".

Rodzić bez krzyku i nie leczyć autyzmu

Wiele mówiło się również o scjentologii w czasie niedawnego rozwodu „mesjasza" Cruise'a z jego żoną, aktorką Katie Holmes, której z powodów „religijnych" nie wolno było nawet krzyczeć przy porodzie ich dziecka. Scjentologia towarzyszyła życiu Holmes, od kiedy związała się z aktorem. Kilkanaście dni temu magazyn „Vanity Fair" napisał, że „Kościół" zorganizował swego czasu casting na żonę Cruise'a. Według gazety Kościół „opracował wyrafinowany proces przesłuchań", w ramach którego poproszono aktorki należące do scjentologów o przygotowanie kaset wideo, a następnie sprawdzano wszystkie kandydatki, czy nadają się na partnerkę aktora. Proces ten wyłonił aktorkę Nazanin Boniadi. Zanim przedstawiono ją Cruise'owi, przechodziła one codzienne sesje, w czasie których ujawniła swoje najskrytsze tajemnice i wszystkie szczegóły swojego życia seksualnego. Osoby, które były zaangażowane w życie „Kościoła", po odejściu z niego ujawniały, na czym polega to „przesłuchanie". Wstępując do sekty, musiały mówić o swoich preferencjach seksualnych czy uzależnieniach przy użyciu wykrywacza kłamstw (zwany przyrządem do wykrywania engramów). Taka „spowiedź" jest zawsze nagrywana i jeżeli członek pragnie wystąpić z sekty, szantażowany jest ujawnieniem treści „zeznań". Po tym, jak aktorka poddała się „przesłuchaniu", nakazano jej zmienić wygląd i rozstać się z chłopakiem. W listopadzie 2004 r. przewieziono ją samolotem do Nowego Jorku na spotkanie z Cruise'em. W końcu aktorka wystąpiła z „Kościoła" i porzuciła Cruise'a. Wtedy wybór padł na Holmes.

W ostatnich miesiącach amerykańskie tabloidy rozpisywały się o rozpadzie małżeństwa Cruse'a z niegdyś świetnie zapowiadającą się aktorką. Jego powodem miał być strach partnerki przed wpływem sekty na ich sześcioletnią córeczkę. „Daily Mirror" pisał, że Cruise kontrolował każdy aspekt życia swojej żony i córki, którą traktował jak osobę dorosłą, co nakazuje scjentologia. Holmes chciała podobno, by dziewczynka miała prawdziwe dzieciństwo, zgodne ze swoim wiekiem. Oczywiście trzeba brać poprawkę, że jest to relacja tabloidów.

Jednak podobne rzeczy o scjentologii mówią inni byli członkowie sekty. Nie można również zapominać o najbardziej dramatycznym finale zaangażowania się celebryty w życie scjentologów. Chodzi o aktora Johna Travoltę i jego synka Jetta, który zmarł w 2009 r. 16-letni Jett cierpiał na rzadkie schorzenie zwane chorobą Kawasakiego, objawiającą się ciągłym stanem zapalnym naczyń krwionośnych. Amerykańskie media pisały, że syn gwiazdy „Pulp Fiction" nie był odpowiednio leczony, bowiem jego rodzice są scjentologami, a ta „religia" odrzuca standardowe lekarstwa. Według mediów chłopak przestał brać zapisywane mu leki antykrwotoczne. Travolta przekonywał, że scjentologia nie miała wpływu na śmierć syna, jednak jego żona Kelly Preston przyznała, że kilka lat temu zapisała Jetta do programu detoksykacji w myśl zaleceń „Kościoła" scjentologicznego. Krytycy scjentologów przekonywali również, że Jett mógł także chorować na autyzm i nie był właściwie leczony, bo dogmaty wiary sekty uznają takie schorzenia za wymyślone.

***

Film Paula T. Anderssona dopiero wejdzie do amerykańskich kin. Nie wiadomo, jakie będą na niego reakcje scjentologów. Wątpliwe jest jednak to, by uderzał zbyt mocno w celebrycki „Kościół". W końcu obraz został pobłogosławiony przez samego Cruise'a. Czy Hollywood kiedyś się odważy zrobić antyscjetnologczną wersję „Kodu da Vinci"? Los „South Parku" pokazuje, że bezpieczniej jest krytykować nawet środowiska gejowskie. Scjentolodzy nie na darmo zresztą zdecydowali się przyciągać do swojego „Kościoła" kreatorów gustów z Fabryki Snów.

Artykuł z tygodnika Uważam Rze

Paul T. Anderson zaprezentował w Wenecji swój nowy film „The Master", który jest inspirowany historią założyciela jednej z najbardziej kontrowersyjnych sekt, której głównym kapłanem jest Tom Cruise. Niestety, nie zanosi się, by była to próba pokazania skali manipulacji, jaka stoi za tą niebezpieczną organizacją.

Pozostało 97% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"