Kiedy prawie pół wieku temu rozpoczęto w Meksyku poszukiwania najlepszego miejsca pod budowę nowoczesnego ośrodka wypoczynkowego, w rządowym biurze rozwoju turystyki wprowadzono do komputera kluczowe parametry, jakim miało sprostać przyszłe idealne kąpielisko. Spośród licznych możliwych lokalizacji komputer wybrał wyspę u krańca Jukatanu: długą i wąską, o kształcie litery L, porośniętą niedostępnym gąszczem dżungli. Zwano ją Isla Cancun.
Miała wszystko, co zabieganym i znerwicowanym mieszczuchom mogła ofiarować natura: 240 słonecznych dni w roku, średnią temperaturę 27 st. C, ciepłe wody Morza Karaibskiego – przejrzyste laguny po jednej stronie i rześkie powietrze znad morskich głębin po stronie drugiej. Na jej nieskalanych plażach z piaskiem delikatnym niczym talk wylegiwały się dotąd legwany i ptaki, a w niewielkim oddaleniu znajdowały się tajemnicze ruiny budowli Majów.
Wiatr od morza
Inwestycje w końcu lat 60. rozpoczęto od karczowania dżungli. Budowa kompleksu postępowała błyskawicznie. Na Cancun stanęły ekskluzywne hotele, krańce wyspy połączono z lądem dwiema krótkimi groblami, zbudowano międzynarodowy port lotniczy. Już w 1974 r. do Cancun zjechali pierwsi turyści, a w ciągu kilku zaledwie lat miasteczko zmieniło się w karaibską miejscowość wypoczynkową na najwyższym światowym poziomie. Odtąd każdego roku odwiedzają go ponad dwa miliony gości. Z rozmachem turystycznej infrastruktury Cancun nie może się równać żaden inny ośrodek w Meksyku. Nie ma tu dwóch podobnie wyglądających budowli. Jedne przypominają piramidy Majów, inne naśladują styl kolonialny. Żadna z nich nie ma więcej niż dziewięć pięter, dzięki czemu nie przytłaczają ogromem. Jest to jedyna w regionie miejscowość wypoczynkowa, gdzie woda pitna pochodzi ze studni głębinowych na lądzie stałym i pod dnem oceanu, zatem można ją pić wprost z kranu. Dzięki wiatrom znad Morza Karaibskiego w mieście nie ma parnego powietrza i smogu. Zabudowa wyspy została precyzyjnie zaprojektowana. Chcąc zapobiec uciążliwemu przeludnieniu, przewidziano, że powstanie najwyżej 50 hoteli, a otaczające je rozległe ogrody miały powstrzymać zagęszczanie budowli. Stało się jednak inaczej i południowa część wyspy uległa intensywnej rozbudowie.
Cancun składa się z dwóch części. Jedna, na samej wyspie, to 20-kilometrowej długości i do 400 m szerokości Zona Hotelera z rzędem przylegających do plaż hoteli, druga zaś położona na lądzie stałym to Cancun City z wzorowaną na hollywoodzkie Aleją Gwiazd, delfinarium, Plaza del Toros dla rodeo i corridy oraz wieloma innymi atrakcjami. Ale głównie to nowoczesne centrum handlowe, znakomicie zaopatrzone we wszelakie towary: od tradycyjnych wyrobów rękodzielniczych po bezcłową biżuterię i perfumy. Obie części łączy biegnący przez całe miasto malowniczy Paseo Kukulcan z chodnikami wyłożonymi różową cegłą, ścieżkami rowerowymi i zielonym szpalerem egzotycznych krzewów. Tania komunikacja autobusowa działa tu sprawnie, przejazd taksówką nie kosztuje wiele, dojechać więc można wszędzie, nie najmując samochodu.
Centrum turystycznej części Cancun, która powstała najwcześniej, znajduje się w miejscu, gdzie półwysep załamuje się, a ciąg hotelowej zabudowy zmienia kierunek na południowy. W tym rejonie znajduje się większość markowych sklepów, słynnych hoteli, restauracji i lokali rozrywkowych oraz jeden z pierwszych tu wzniesionych, okrągły budynek Centro de Convenciones (Centrum Zjazdowego), gdzie organizuje się konferencje i wielkie eventy. Dumą kąpieliska jest turkusowe morze i długie, różnej szerokości plaże z delikatnym piaskiem. Wszystkie są publiczne i każdy może z nich korzystać. Najpopularniejsze Playa Chac Mool i Playa del Rey ciągną się wzdłuż wybrzeża karaibskiego z niebezpiecznymi morskimi prądami i długą, nadającą się do surfowania falą. Zaciszniejsze są plaże północne: Playa Linda, Playa Langosta i Playa Tortugas nad Zatokę Mujeres oraz dwie laguny, gdzie morze jest spokojne i płytkie.