Narodziny gwiazdy

50 lat temu, 9 sierpnia 1963 roku, urodziła się Whitney Houston. Śpiewać zaczęła jako 11-latka. Najpierw w chórze gospel przy kościele Baptystów w East Orange.

Publikacja: 09.08.2013 01:01

Tekst pochodzi z archiwum "Rzeczpospolitej"

O tym, jak brzmi głos wokalistki po przejściach, mieli przekonać się uczestnicy party organizowanego w sobotę przez Clive'a Davisa przed wręczeniem prestiżowych nagród Grammy. Na próbie śpiewała „Yes, Jesus Loves Me". Jak napisał „Los Angeles Times", podczas spotkania z prasą zwracała uwagę niedopasowanym ubraniem, brudnymi włosami, była też nienaturalnie pobudzona – czuć było alkohol. Jej zachowanie zarejestrowały kamery telewizyjne. Z sali wyprowadziła ją córka.

Gala odbyła się już bez niej i była dedykowana pamięci piosenkarki.

Szczęście i przekleństwo

Sprzedała 170 mln albumów i była jedną z największych światowych gwiazd – księżniczką pierwszego pokolenia Afroamerykanów, które wraz z królem pop Michaelem Jacksonem podbiło świat.

Przypomni o tym jeszcze z ekranu, gdy w sierpniu zobaczymy film „Błysk" (Sparkle) z jej udziałem – muzyczną opowieść o karierze dziewczyn z Harlemu, inspirowaną historią grupy The Supremes. To remake filmu kultowego dla afroamerykańskiej widowni, wylansowanego w latach 70. sloganem „From Ghetto to Superstars". W oryginalnym soundtracku zaśpiewała Aretha Franklin, matka chrzestna i nauczycielka Whitney. Ścieżki prowadzące na listy przebojów i salony przetarły jej również mama Cissy, śpiewaczka gospel, oraz ciotki Dionne Warwick i Dee Dee Warwick.

Dopiero generacja Whitney nie musiała walczyć z rasizmem, jak pastor C. L. Franklin, współpracownik Martina Luthera Kinga. Kiedy miała cztery lata, opuściła rodzinne Newark po głośnych zajściach na tle rasowym. Jako 11-latka zaczęła śpiewać w chórze gospel przy kościele Baptystów w East Orange.

Matka długo trzymała ją z dala od show-biznesu. Najpierw miała skończyć szkołę, a dopiero potem nagrywać płyty.

W 1985 r. zachwyciła świat swoim mezzosopranem. Debiutancka płyta „Whitney Houston" wciąż dzierży tytuł najlepiej sprzedającego się debiutanckiego krążka wszech czasów (25 mln egz.). Z kolejnym albumem, „Whitney", jako pierwsza wokalistka debiutowała na szczycie „Billboardu". Nikt oprócz niej nie umieścił tam siedmiu kolejnych hitów, m.in. „Saving All My Love for You", „How Will I Know", „I Wanna Dance with Somebody (Who Loves Me)". Piosenka „I Will Always Love You" z filmu „Bodyguard" (1992), w którym zagrała u boku Kevina Costnera, jest najlepiej sprzedającym się singlem nagranym przez wokalistkę. Film zaś zarobił pół miliarda dolarów. Wystąpiła również w „Czekając na miłość", „Żonie pastora", a także w „Kopciuszku".

Uosabiała epokę glamour, szczęśliwą generację Afroamerykanów. Ale przekleństwo amerykańskich przedmieść – narkotyki i przemoc – objawiło się w jej życiu w osobie Bobby Browna, tancerza i muzyka. Mogła związać się z gwiazdą futbolu Randallem Cunninghamem albo komikiem Eddiem Murphym. Wybrała jednak życie u boku człowieka, który trafił do więzienia za dragi. Już na początku minionej dekady przeciekały wieści o uzależnieniu piosenkarki. Odwoływała koncerty. Podczas jedynego występu w Polsce w Operze Leśnej (1999) robiła wrażenie nieobecnej, nieprzytomnej. Potem publicznie przyznała się do używania m.in. marihuany i kokainy. Przeszła co najmniej dwie kuracje odwykowe.

Niestosowna chrypa

Sukcesy muzyczne zawdzięczała genialnemu producentowi Clive'owi Davisowi. Pierwszy album zrealizowany bez niego, firmowany przez Browna – „Just Whitney" (2002) – okazał się klapą. W 2006 r. rozwiodła się z mężem. Wydawało się, że wraca do formy. Nagrywała z mamą i Dionne Warwick do filmu. Po wydaniu płyty „I Look to You" (2009) uznała, że może rozpocząć pierwsze od dziesięciu lat tournée, ale skończyło się porażką. Fani wyszli z australijskiego koncertu zbulwersowani faktem, że gwiazda musiała kilkakrotnie robić przerwy i pić wodę, by zaśpiewać swój największy szlagier. Menedżer tłumaczył, że artystka ma chrypkę z powodu papierosów. Whitney pamiętamy jako piękną księżniczkę o wspaniałym głosie. Z tym wizerunkiem artystka nie mogła sobie poradzić, stał się pułapką i być może przyczyną załamania kariery.

Szansą na nowe otwarcie mogło być śpiewanie szorstkie, ostrzejsze. Takie jak Amy Winehouse czy Adele, które poszły śladem gwiazd rhythm and bluesa z lat 60. – m.in. Arethy Franklin. Teraz głos Whitney Houston usłyszymy dopiero ze ścieżki filmowej filmu „Błysk". Niestety, ostatniej.

Tekst pochodzi z archiwum "Rzeczpospolitej"

O tym, jak brzmi głos wokalistki po przejściach, mieli przekonać się uczestnicy party organizowanego w sobotę przez Clive'a Davisa przed wręczeniem prestiżowych nagród Grammy. Na próbie śpiewała „Yes, Jesus Loves Me". Jak napisał „Los Angeles Times", podczas spotkania z prasą zwracała uwagę niedopasowanym ubraniem, brudnymi włosami, była też nienaturalnie pobudzona – czuć było alkohol. Jej zachowanie zarejestrowały kamery telewizyjne. Z sali wyprowadziła ją córka.

Pozostało jeszcze 89% artykułu
Kultura
Wystawa finalistów Young Design 2025 już otwarta
Kultura
Krakowska wystawa daje niepowtarzalną szansę poznania sztuki rumuńskiej
Kultura
Nie żyje Ewa Dałkowska. Aktorka miała 78 lat
Materiał Promocyjny
Firmy, które zmieniły polską branżę budowlaną. 35 lat VELUX Polska
Kultura
„Rytuał”, czyli tajemnica Karkonoszy. Rozmowa z Wojciechem Chmielarzem