Dopiero generacja Whitney nie musiała walczyć z rasizmem, jak pastor C. L. Franklin, współpracownik Martina Luthera Kinga. Kiedy miała cztery lata, opuściła rodzinne Newark po głośnych zajściach na tle rasowym. Jako 11-latka zaczęła śpiewać w chórze gospel przy kościele Baptystów w East Orange.
Matka długo trzymała ją z dala od show-biznesu. Najpierw miała skończyć szkołę, a dopiero potem nagrywać płyty.
W 1985 r. zachwyciła świat swoim mezzosopranem. Debiutancka płyta „Whitney Houston" wciąż dzierży tytuł najlepiej sprzedającego się debiutanckiego krążka wszech czasów (25 mln egz.). Z kolejnym albumem, „Whitney", jako pierwsza wokalistka debiutowała na szczycie „Billboardu". Nikt oprócz niej nie umieścił tam siedmiu kolejnych hitów, m.in. „Saving All My Love for You", „How Will I Know", „I Wanna Dance with Somebody (Who Loves Me)". Piosenka „I Will Always Love You" z filmu „Bodyguard" (1992), w którym zagrała u boku Kevina Costnera, jest najlepiej sprzedającym się singlem nagranym przez wokalistkę. Film zaś zarobił pół miliarda dolarów. Wystąpiła również w „Czekając na miłość", „Żonie pastora", a także w „Kopciuszku".
Uosabiała epokę glamour, szczęśliwą generację Afroamerykanów. Ale przekleństwo amerykańskich przedmieść – narkotyki i przemoc – objawiło się w jej życiu w osobie Bobby Browna, tancerza i muzyka. Mogła związać się z gwiazdą futbolu Randallem Cunninghamem albo komikiem Eddiem Murphym. Wybrała jednak życie u boku człowieka, który trafił do więzienia za dragi. Już na początku minionej dekady przeciekały wieści o uzależnieniu piosenkarki. Odwoływała koncerty. Podczas jedynego występu w Polsce w Operze Leśnej (1999) robiła wrażenie nieobecnej, nieprzytomnej. Potem publicznie przyznała się do używania m.in. marihuany i kokainy. Przeszła co najmniej dwie kuracje odwykowe.
Niestosowna chrypa
Sukcesy muzyczne zawdzięczała genialnemu producentowi Clive'owi Davisowi. Pierwszy album zrealizowany bez niego, firmowany przez Browna – „Just Whitney" (2002) – okazał się klapą. W 2006 r. rozwiodła się z mężem. Wydawało się, że wraca do formy. Nagrywała z mamą i Dionne Warwick do filmu. Po wydaniu płyty „I Look to You" (2009) uznała, że może rozpocząć pierwsze od dziesięciu lat tournée, ale skończyło się porażką. Fani wyszli z australijskiego koncertu zbulwersowani faktem, że gwiazda musiała kilkakrotnie robić przerwy i pić wodę, by zaśpiewać swój największy szlagier. Menedżer tłumaczył, że artystka ma chrypkę z powodu papierosów. Whitney pamiętamy jako piękną księżniczkę o wspaniałym głosie. Z tym wizerunkiem artystka nie mogła sobie poradzić, stał się pułapką i być może przyczyną załamania kariery.
Szansą na nowe otwarcie mogło być śpiewanie szorstkie, ostrzejsze. Takie jak Amy Winehouse czy Adele, które poszły śladem gwiazd rhythm and bluesa z lat 60. – m.in. Arethy Franklin. Teraz głos Whitney Houston usłyszymy dopiero ze ścieżki filmowej filmu „Błysk". Niestety, ostatniej.