Środowiska literackie zachwyciły się jej poezją. Jerzy Ficowski od młodości był cyganofilem. Swoją pasją zaraził starszego Juliana Tuwima i potrafił wpływać nawet na partyjnego prominenta Jerzego Putramenta. Jednak rozgłos oraz publikacje stały się źródłem cierpienia Bronisławy Wajs (1908–1987), zwanej Papuszą, i odrzucenia jej przez romską wspólnotę.
Bronisława Wajs, pseudonim Papusza urodziła się 17 sierpnia 1908 r. lub 10 maja roku 1910 w Lublinie, zmarła 8 lutego 1987 w Inowrocławiu)
Jej pseudonim oznacza lalkę. Rzeczywiście była bardzo piękna. Ale uroda cygańskiej dziewczyny przynosi więcej utrapienia niż radości. Szybko została wydana przez rodzinę za mąż. Nie dość, że o miłości nie mogło być mowy, to jeszcze skończyło się upokorzeniem. Mąż powiedział: „Odejdź. Nigdy cię nie kochałem. Za żonę wziąłem, boś umiała zarobić". Ot i tradycyjny romski rozwód. Podobnych przykładów traktowania kobiet jest w książce Angeliki Kuźniak więcej. Drugi mąż, dużo starszy Dyźko Wajs – z zawodu harfiarz – również nie pytał o zdanie młodej Bronisławy. Ani przed ślubem, ani po nim. Nie chciała go za męża, w dodatku ją bił. Na starość opiekowała się nim do końca. Chociaż szybko zhardziała i nauczyła się walczyć o swoje, to do końca życia dostawała po głowie restrykcyjnym cygańskim kodeksem. Najbardziej przygnębiające jest to, że w zasadzie nigdy go nie złamała. Zarzuty wspólnoty romskiej, a później ostracyzm i izolacja brały się głównie z ignorancji i strachu przed gadziowskim (nieromskim) światem, któremu cygańskiego folkloru i tajemnic przybliżać nie wolno. Za to grozi kara „skalania". Żaden Rom nie poda nawet ręki takiej osobie. Choć oficjalnie wyrok wobec Papuszy nie zapadł, to i tak wypchnięto ją na margines.
Smutne losy polsko-cygańskiej poetki to główny temat znakomitej książki Angeliki Kuźniak. Jednocześnie w tle rysuje się historia polskich Romów w XX w. Okres przedwojenny, w porównaniu z PRL, prezentuje się niemal sielsko. Cygański złoty wiek zakończyła okupacja niemiecka. Nazistowski plan rasowy nie dawał Cyganom więcej szans niż Żydom. Trzydziestoletnia Papusza ocalała, bo wraz z bliskimi ukryła się w wołyńskich lasach. Czas powojenny to początek końca koczowniczego życia w taborach. Władza ludowa postarała się, by poprzez „akcje osiedleńcze i produktywizacyjne" Cyganie stali się częścią kolektywnego społeczeństwa. Lata 70. i 80. to już wegetacja w ciasnych mieszkaniach komunalnych, starania o zasiłki i renty oraz tęsknota za dawnymi czasami, gdy za obozowanie w lesie i podróż w taborach nie karano jeszcze wysokimi grzywnami.