Wirtuoz harmonijki kojarzony jest z korzennym bluesem, tymczasem na jego nowej solowej płycie można usłyszeć również rytmy latynoskie i soulowe.
– Od 32 lat stoję na czele założonej przez siebie Nocnej Zmiany Bluesa – mówi „Rz" Sławomir Wierzcholski, którego zespół otwierał koncerty BB Kinga i The Blues Brothers. – Gramy nieprzerwanie od 32 lat, co podkreślam z dumą. Jednak lubię czasem sobie zrobić skok w bok.
Sławomir Wierzcholski przypomina, że wcześniej nagrał album „Polski blues", wykorzystując polskie instrumenty ludowe. Była to jedyna polska płyta, o której napisał magazyn „Blues Review" – napisał z entuzjazmem. Kompakt „Piątek wieczorem" nagrany z Wojciechem Karolakiem łączył blues z jazzem. A poprzedni album „Blues w filharmonii" jest zaaranżowany na orkiestrę symfoniczną.
– Byłem kiedyś bluesowym ortodoksem, słuchałem tylko surowego Muddy'ego Watersa, ale otworzyłem się na nowego amerykańskiego bluesa inkorporującego elementy innych gatunków – podsumowuje swoje przemiany muzyk. – Cenię bardzo takich artystów jak Eric Lindell, Anders Osborne czy John Mooney, bo oni odświeżają muzyczne pomysły i wyznaczają kierunki rozwoju.
Jednocześnie powrócił do muzyki dzieciństwa.