Chopin coraz młodszy

Werdykt jury akceptuje zmiany dokonujące się w muzycznym świecie, a my, broniąc tradycji, nie możemy ich ignorować.

Publikacja: 21.10.2015 18:14

Foto: NIFC

Spoglądając na listę laureatów ustaloną po długich dyskusjach przez 17 jurorów, trzeba zauważyć dwa nowe zjawiska: dwie trzecie nagrodzonych to młodzi ludzie – od 16 do 21 lat. I również dwie trzecie szczęśliwców to pianiści pochodzenia azjatyckiego.

Oczywiście dziesięć lat temu, gdy triumfował Rafał Blechacz, pozostałe nagrody również zgarnęli pianiści z Azji, a w wielu innych edycjach po nagrody sięgały przedstawicielki Japonii. Co najmniej dwie z nich: Mitsuko Uchida z 1960 roku i Akiko Ebi z 1985 roku, zrobiły potem światowe kariery. Teraz jednak pojawiła się jakościowo nowa generacja artystów azjatyckich.

Wschód i Zachód

Z wyjątkiem zwycięzcy, Seong-Jin Cho, pozostali Amerykanie: Kate Liu, Eric Lu, Kanadyjczyk Yang (Tony) Yang, nie reprezentują kraju, w którym się urodzili oni lub ich rodzice. Dorastali w Ameryce w innej tradycji, innym systemie edukacyjnym. Seong-Jin Cho także się uczy poza Koreą Południową, choć nie w USA, lecz w Paryżu.

Ich obecny sukces, a przede wszystkim to, jak grają i jak podchodzą do muzyki Chopina, jest oczywiście zasługą talentu, ale także mieszanki azjatyckiej mentalności z zachodnim systemem kształcenia. Oni nie boją się żmudnych ćwiczeń. Codzienne wielogodzinne zajęcia przy fortepianie traktują jako rzecz normalną i absolutnie niemęczącą. Uczą się natomiast w uczelniach kanadyjskich czy amerykańskich, które stawiają na rozwój osobowości, na umiejętność jak najlepszego wyrażenia siebie, nie wciskają studentów w sztywne ramy nakazów i powinności.

Sama bowiem pracowitość i upór nie wystarczą. Potwierdzeniem tego może być choćby tegoroczna klęska najliczniejszej poza Polakami ekipy chińskiej. Żaden jej przedstawiciel nie dotarł do finału, choć w tym kraju dziesiątki milionów młodych ludzi zgłębiają z oddaniem, jak należy grać Chopina.

Z dwunastki Japończyków na wyróżnienie zasłużyła jedynie Aimi Kobayashi. Skończyła się epoka ambitnych dziewczyn z tego kraju, kształconych często przez zasłużone polskie pianistki, które przez lata zasiadały w konkursowym jury. 20-letnia Aimi Kobayashi wyrasta zdecydowanie ponad dawną japońską przeciętność, gra stylowo i dojrzale, a jednak na tle innych wypadła zbyt blado.

Młodość atakuje

To był wielki konkurs młodości: utalentowanej, niesłychanie wrażliwej, grającej mądrze i często zadziwiającej wnikliwością w odczytaniu zamysłu Chopina, a przy tym traktującej jego utwory na swój sposób, bez sprzeniewierzenia się kompozytorowi. Jakże zjawiskowe i intrygujące potrafiły być interpretacje 21-letniej Kate Liu, 16-letniego Yang (Tony) Yanga oraz starszego o rok Erica Lu. Tych dwóch nastolatków zaprzepaściło, niestety, swoje szanse w finale.

Jury najwyżej oceniło 21-letniego Seong-Jin Cho, który jest pianistą perfekcyjnym i uniwersalnym. Zdumiewa pamięcią i biegłością, spełnia warunki, jakich jury oczekiwało od zwycięzcy. Jego sposób odczytania Chopina nie wzbudza kontrowersji, a umiejętności pozwalają domniemywać, że jest w stanie podjąć każde pianistyczne wyzwanie. To idealny kandydat do tego, by zrobić w przyszłości wielką karierę.

To samo można powiedzieć o pozostałych młodych laureatach. Na ich tle 26-letni zdobywca II miejsca, Kanadyjczyk Charles Richard-Hamelin, prezentował się jak artysta już lekko wypalony. Uwiódł sporą część widowni oraz jurorów swoją pianistyką i odwagą w traktowaniu Chopina, ale trudno się spodziewać, że – w przeciwieństwie do innych finalistów – jeszcze się rozwinie. Ci młodzi zaś z pewnością sprawią w przyszłości niejedną niespodziankę.

Polskie schematy

Ten szturm dwudziestolatków zadaje kłam obowiązującej u nas tezie, że Chopin wymaga od pianisty dojrzałości, co uporczywie powtarzali w tym roku nasi pedagodzy w telewizyjnym studiu konkursowym. Owszem, można poświęcić i 20 lat na zgłębianie tzw. tempa rubato, tak istotnego w muzyce Chopina, ale jeśli nie ma się osobowości i wrażliwości, niczego się nie osiągnie. Można też po skończeniu 25 lat iść na studia podyplomowe lub doktoranckie, jak czynią często absolwenci naszych akademii muzycznych, ale start w jakimkolwiek konkursie w tym wieku i z takimi umiejętnościami jest z góry skazany na porażkę.

Konkurs Chopinowski staje się polem rywalizacji młodych, bo dziś młodzi szybciej dojrzewają, szybciej się uczą i są oczekiwani na estradach. Wystarczy spojrzeć na biogramy tegorocznych laureatów – każdy ma w dorobku nie tylko inne konkursowe laury, ale także występy na renomowanych festiwalach i koncerty z dobrymi orkiestrami. Kto zaś chce dziś odnieść sukces, nie może w wieku 20 lat zajmować się głównie technicznymi aspektami ułożenia lewej czy prawej ręki na klawiaturze.

Stwierdzenie to dotyczy przede wszystkim polskich pianistów. Z 14-osobowej ekipy do finału dotarł tylko kolejny 20-latek, Szymon Nehring, i zasłużył na wyróżnienie. Nie roztrząsajmy tego w kategoriach narodowego osiągnięcia czy porażki. Taki jest stan polskiego systemu kształcenia, za mało nastawionego właśnie na rozwijanie osobowości i samodzielności młodego człowieka.

Na razie więc kibicujmy rozwojowi talentu Szymona Nehringa. W finale nie miał komfortowej sytuacji, we wcześniejszych etapach publiczność bardziej faworyzowała innych Polaków. On jednak Koncert e-moll zagrał w sposób dojrzały, ciekawy, udowadniając, że polska tradycja chopinowska nie jest martwą wartością.

Konkurs Chopinowski 2015, w którym pojawiło się wielu niezwykłych młodych pianistów, uświadomił nam jednak dobitnie, że owa tradycja nie może być jedynym kryterium wartości artystycznej.

Dziesięć najcenniejszych palców

Jest pierwszym Koreańczykiem, który zwyciężył w Konkursie Chopinowskim. Urodził się w 1994 roku w Seulu i tam też rozpoczął naukę gry na fortepianie. W porównaniu z innymi tegorocznymi laureatami uczynił to stosunkowo późno, miał już dziesięć lat. – W 2005 roku śledziłem przebieg Konkursu Chopinowskiego – opowiada dzisiaj. – Moim idolem stał się wtedy Rafał Blechacz, pomyślałem, że chciałbym być taki jak on i też wygrać Konkurs Chopinowski.

Droga do tego była jednak długa i wiodła przez kontynuowane nadal studia w Konserwatorium Paryskim u słynnego europejskiego pedagoga Michela Beroffa. Przyjazd do Warszawy poprzedziły też sukcesy na innych prestiżowych konkursach: zwycięstwo w Hammamatsu w 2009 r., brązowy medal w Konkursie im. Czajkowskiego w Moskwie w 2011 r. i II miejsce w Konkursie im. Artura Rubinsteina w Tel Awiwie (2014).

Na pytanie, który z etapów był dla niego najważniejszy, odpowiada: – Pierwszy, drugi i trzeci, dopiero w finale grałem bardziej spokojnie. Wcześniej nie byłem w stanie ocenić, jak wypadłem. Musiałem sprawdzać swój występ na YouTube.

Jako jedyny z uczestników tegorocznego konkursu zagrał dwa wielkie solowe utwory Chopina: Sonatę  b-moll oraz cykl 24 Preludiów, inni poprzestali na jednym z nich, on wykorzystał możliwość regulaminową, która na to zezwalała. Przyznaje jednak, że najtrudniejsze były mazurki: – Pracując nad nimi, słuchałem płyt wielkiego polskiego pianisty Ignacego Friedmana, a na YouTube znalazłem nagrania tradycyjnej muzyki polskiej i żydowskiej. Okazały się bardzo pomocne.

Grywał już z orkiestrami prowadzonymi przez tak znakomitych dyrygentów, jak Walerij Giergijew, Lorin Maazel czy Michaił Pletniew. Interesuje się muzyką kameralną. Na pytanie, co w sobie lubi, odpowiada: – Chyba to, że mam dziesięć palców. A co jest jego pasją poza muzyką? – Jedzenie. Nie umiem gotować, ale uwielbiam dobrze zjeść. I mam oczywiście jedno marzenie: chcę tworzyć piękną muzykę. —j.m.

Opinie

Katarzyna Popowa-Zydroń, przewodnicząca jury

Jako jurorzy do końca nie wiedzieliśmy, jaki będzie ostateczny werdykt, ale gdy zapadł, bardzo wszystkich usatysfakcjonował, świadczy o wysokim poziomie tegorocznej rywalizacji. Trudno oddać tak na gorąco wszystkie wrażenia, ale z pewnością był to Konkurs Chopinowski pod różnymi względami nietypowy. Po raz pierwszy wygrał pianista z Korei Południowej, a co więcej, nigdy dotąd w gronie laureatów nie było przedstawiciela Kanady, w tym roku jest ich zaś aż dwóch. Osobiście bardzo się cieszę z sukcesu Kate Liu, którą po raz pierwszy usłyszałam i poznałam pół roku temu na konkursie w Korei. Od razu zwróciłam na nią uwagę. Generalnie pojawiła się w tegorocznym Konkursie Chopinowskim grupa bardzo różnorodnych pianistów. Byli wśród nich ci, którzy traktują Chopina w sposób bardziej klasyczny, oraz ci grający bardziej żywiołowo, dodający wykonaniom szczerości. Dzięki temu czas oceniania był dla jurorów naprawdę ekscytujący, przyniósł wiele wrażeń i emocji. I choć Konkurs Chopinowski należy do najdłuższych na świecie, po finale wszyscy właściwie żałowaliśmy, że już się zakończył. —j.m.

Dang Thai Son, juror, zwycięzca Konkursu Chopinowskiego (1980)

Jako pianista z Azji cieszę się oczywiście z werdyktu nagradzającego przedstawiciela Korei, bo przyczyni się to z pewnością do jeszcze większej popularności muzyki Chopina. Chciałbym jednak zwrócić uwagę na kilka innych interesujących zjawisk. Pierwsze z nich to pojawienie się grupy pianistów juniorów: oto po raz pierwszy w dziejach Konkursu Chopinowskiego są wśród laureatów nastolatki, które mają po 16, 17 lat. Ponadto aż dwie trzecie tegorocznych laureatów pochodzi z Ameryki Północnej, czego też nigdy wcześniej nie było. Nie wiązałbym tego jednak z powstaniem jakiejś kolejnej szkoły pianistycznej, generalnie bowiem nie istnieją już, jak kiedyś, narodowe szkoły. Dziś wszyscy podróżujemy po świecie, a Wschód intensywnie komunikuje się z Zachodem. Ta mobilność dotyczy również przedstawicieli tej części Europy. I co jest również niesłychanie ważne, tegoroczny konkurs zdominowała demokratyczna gra wielu pianistów poszukujących własnych, bardziej zróżnicowanych interpretacji, które mieli odwagę zaprezentować.

Spoglądając na listę laureatów ustaloną po długich dyskusjach przez 17 jurorów, trzeba zauważyć dwa nowe zjawiska: dwie trzecie nagrodzonych to młodzi ludzie – od 16 do 21 lat. I również dwie trzecie szczęśliwców to pianiści pochodzenia azjatyckiego.

Oczywiście dziesięć lat temu, gdy triumfował Rafał Blechacz, pozostałe nagrody również zgarnęli pianiści z Azji, a w wielu innych edycjach po nagrody sięgały przedstawicielki Japonii. Co najmniej dwie z nich: Mitsuko Uchida z 1960 roku i Akiko Ebi z 1985 roku, zrobiły potem światowe kariery. Teraz jednak pojawiła się jakościowo nowa generacja artystów azjatyckich.

Pozostało 94% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Kup teraz
radio
Lech Janerka zaśpiewa w odzyskanej Trójce na 62-lecie programu
Kultura
Zmarł Leszek Długosz
Kultura
Timothée Chalamet wyrównał rekord Johna Travolty sprzed 40 lat
Kultura
Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie podaje datę otwarcia
Kultura
Malarski instynkt Sharon Stone