Jerzy Mazgaj, prezes zarządu delikatesów Alma, miłośnik cygar, dobrych trunków i wybornej kuchni
Jest to ukute prawdopodobnie przez Anglików nieformalne określenie win powstających z dozwolonych w Bordeaux szczepów – najczęściej cabernet sauvignon oraz merlota, ale również z towarzyszeniem cabernet franc, malbeca, petit verdot lub carmenere. Czyli „kategoria" win o robiącej wrażenie posturze oraz intensywnej ciemnoczerwonej sukni.
Procentowy wkład poszczególnych szczepów zmienia się w zależności od rocznika, by zapewnić jak najlepszy smak. W ekskluzywnym wydaniu prestiżowego chateau z Bordeaux mogą kosztować krocie, ale zdarzają się też egzemplarze w całkiem sympatycznych cenach. I wierzcie mi, że już się zastanawiałem, który to konkretnie bordoski brzeg wybrać – lewy, rive gauche, z przewagą cabernet sauvignon, gdzie rodzą się wina o wyraźniejszych taninach, czy też prawy, rive droite, z dominującą pozycją łagodniejszego merlota. Bo choć sytuacja w winnicach po obu brzegach rzek przecinających Bordeaux jest dynamiczna, czytaj – ekspansja merlota na lewobrzeżne tereny trwa, tak wciąż określa się różnice w charakterze win z tych obszarów.
Jednak nie dane mi było dojechać do Bordeaux. Zatrzymałem się bowiem tuż na skraju regionu, w apelacji zwanej Pécharmant, położonej obok miejscowości Bergerac. Nie musiałem jednak rezygnować z woli spróbowania Bordeaux blend, gdyż wina o takim składzie powstają już nie tylko tam. Prawdę mówiąc, pod francuski sukces chce się podłączyć spora część Nowego Świata.
Związki Pécharmant z uprawą winorośli zaczęły się tysiąc lat temu. Tutejsze podłoże, czyli żwiry, piaski oraz warstwa bogatej w żelazo gliny, dają życie winom skoncentrowanym, o hojnie rozwiniętych aromatach. Rzadko jednak można spotkać te trunki poza Francją. Dlatego też nie umiałem się oprzeć butelce Chateau de Neyrac sygnowanej przez Georges'a Vigouroux.