Reklama

Marek Dusza przedstawia płyty, których warto posłuchać

Marek Dusza rekomenduje wznowienie albumu „Grechuta” pianisty Wojciecha Majewskiego, kameralne dzieło amerykańskiego trębacza Ralpha Alessiego i symfoniczną wersję albumu grupy Pink Floyd „Wish You Were Here” z udziałem Alice’a Coopera.

Aktualizacja: 19.02.2016 13:18 Publikacja: 19.02.2016 13:00

Ralph Alessi

Ralph Alessi

Foto: Fotorzepa, Marek Dusza

Jazz
Ralph Alessi „Quiver"; ECM Records/Universal, CD, 2016

Reklama
Reklama

Trzy lata temu wytwórnia ECM Records wydała album amerykańskiego trębacza Ralpha Alessiego „Baida", który krytycy uznali za jeden z najważniejszych w jego karierze. Nagrany w kwartecie z pianistą Garym Versace, kontrabasistą Drew Gressem i perkusistą Nasheetem Waitsem w pełni ukazał kompozytorski talent lidera i niezwykłą barwę jego trąbki. Na żywo kwartet oklaskiwała publiczność cyklu koncertów „jaZZ i okolice" w Katowicach. Alessi jest częstym gościem w Polsce, był członkiem amerykańskiego zespołu saksofonisty Macieja Obary, występował z nim na Jazzowej Jesieńniw Bielsku-Białej i nagrywał płyty.

Alessi znany jest ze swych koneksji z awangardową sceną Nowego Jorku, a jego nowatorski styl gry znalazł uznanie w oczach Tima Berne'a, Steve'a Colemana i Raviego Coltrane'a. Premiera nowego albumu zbiega się z tygodniową rezydencją kwartetu w słynnym nowojorskim klubie Village Vanguard.

Nowe kompozycje emanują elegancją, precyzją i ukrytą siłą improwizacji wszystkich członków zespołu. Liryczne frazy Alessiego mogą kojarzyć się trąbką Milesa Davisa z połowy lat 60. XX wieku, kiedy nagrywał on ze swym słynnym, drugim kwintetem. Jest jednak w nich drapieżność współczesnej sceny nowojorskiej, pewien niepokój towarzyszący dzisiejszym wydarzeniom na świecie.

Reklama
Reklama

Największą przyjemność słuchacze znajdą w odkrywaniu melodii, które nie narzucają się jak tematy w jazzowych standardach. Alessi i jego kompani zachęcają, by zgłębić tajemnice ich muzyki. Postrzępione rytmy perkusji Nasheeta Waitsa wprowadzają twórczy chaos, który porządkuje kontrabas Drew Gressa i fortepian Gary'ego Versace. Album „Quiver" Ralpha Alessiego powinien trafić do kolekcji wymagających miłośników jazzu.

Jazz
Wojciech Majewski Quintet „Grechuta", Sony Music, CD, 2001/2016

Wznowienie po piętnastu latach płyty kwintetu pianisty Wojciecha Majewskiego „Grechuta" to bardzo dobry pomysł. Ta muzyka nic się nie zestarzała, nadal tętni życiem i tryska pomysłami na ciekawe interpretacje znanych kompozycji. Po drugie – przypomina nieodżałowanego saksofonistę Tomasza Szukalskiego, muzyka o wielkim sercu do improwizacji i brzmieniu nie do podrobienia. Wznowienie płyty zbiega się z przypadającą w tym roku dziesiątą rocznicą śmierci Marka Grechuty. Wojciech Majewski fascynuje się twórczością Marka Grechuty od wielu lat. – Początkowo byłem urzeczony nastrojem i poetyką jego piosenek – zwierza się w komentarzu do płyty. – Z czasem zorientowałem się, że chodzi o coś więcej niż wdzięczne liryczne śpiewanie. W trakcie opracowywania utworów przekonałem się o wielkiej uniwersalności Grechuty jako kompozytora, gdyż estetyka i głębia artystyczna jego twórczości nie mieści się w ramach szeroko rozumianej piosenki czy muzyki rozrywkowej. Niektóre melodie mogłyby stanowić główne tematy nawet muzyki klasycznej.

Obok lidera Wojciecha Majewskiego i saksofonisty Tomasza Szukalskiego w kwintecie gra na trąbce i trąbce skrzydłówce Robert Majewski, brat pianisty, na kontrabasie Paweł Pańta i perkusista Marcin Jahr. Kompozycje Grechuty zyskały nie tylko jazzowy puls, ale i wyrafinowane aranżacje. W komentarzy do płyty Jan „Ptaszyn" Wróblewski podkreślił, że „trzeba mieć nie lada fantazję, być zafascynowanym pierwowzorem, żeby go przy okazji nie spaskudzić i być rasowym jazzmanem, by nie powstało z tego wynaturzone dziwadło".

Reklama
Reklama

Tej muzyki słucha się z nostalgią i zaciekawieniem. Soliści nie epatują błyskotliwymi improwizacjami, a raczej wczuli się we wspomnieniowy nastrój. Wszystko po to, by „Ocalić od zapomnienia", jak śpiewał Grechuta. Na płytę trafiły tak dobrze znane przeboje jak: „Będziesz moją panią" i „Dni, których nie znamy", a także rzadziej przypominane kompozycje: „Lanckorona" i „Dzieciństwo moje". Bonusem w porównaniu z pierwszym wydaniem są dwa utwory, w tym koncertowe wykonanie kompozycji „Zmienionaż po rozłące".

– Wojtek Majewski wydobył z muzyki Marka Grechuty najistotniejsze elementy, ozdabiając je wspaniałymi jazzowymi solówkami w wykonaniu polskich muzyków – podkreślił Zbigniew Namysłowski.

Klasyka/Rock
London Orion Orchestra/Alice Cooper/Rick Wakeman „Pink Floyd's Wish You Were Here Symphonic", Decca/Universal, CD, 2016

Albumów „Dark Side of the Moon" i „Wish You Were Here" grupy Pink Floyd słuchało się w połowie lat 70. XX w. z wypiekami na twarzy, żeby nie powiedzieć z nabożeństwem. Nikomu nie przyszło wtedy do głowy, żeby te epokowe dzieła mógł wykonywać ktokolwiek inny. Jednak czasy się zmieniają, Pink Floyd nie istnieje, więc tak jak opisał to David Gilmour w utworze „Welcome to the Machine": w show biznesie wszystko jest możliwe, a liczą się pieniądze.

Reklama
Reklama

Z górą czterdzieści lat po premierze „Wish You Were Here" ukazała się symfoniczna wersja płyty nagrana przez London Orion Orchestra w Abbey Road Studios, gdzie powstał oryginał. Gośćmi są legendy rocka: wokalista Alice Cooper i wirtuoz instrumentów klawiszowych Rick Wakeman oraz dwóch gitarzystów tworzących The Australian Pink Floyd Show: Stephen McElroy i Dave Fowler nawiązujących do stylu gry Gilmoura.

Alice Cooper wspomina, jak jeszcze w latach 60. jego zespół dzielił scenę z Pink Floyd i jak zaprzyjaźnił się z Sydem Barrettem. Utwory: „Wish You Were Here" i „Shine On You Crazy Diamond" były poświęcone właśnie Barrettowi, założycielowi zespołu i autorowi większości utworów w początkowym okresie działalności Pink Floyd. Album otwiera kameralna wersja „Wish You Were Here" zaśpiewana przez Alice'a Coopera z akompaniamentem australijskich gitarzystów grających na akustycznych instrumentach i Ricka Wakemana na fortepianie. To wzruszający hołd dla legendy Pink Floyd i Syda Barretta.

Orkiestra zaczyna swą partię od podzielonego na cztery części utworu „Shine On You Crazy Diamond". Trzeba przyznać, że doskonale wykorzystano możliwości dynamiczne różnych sekcji muzycznych. Ze smyczkami i instrumentami dętymi kontrastują gitarowe akordy i to najciekawsze muzyczne doznanie albumu.

Alice Cooper powraca w mrocznym utworze „Welcome to the Machine", gdzie śpiew staje się drapieżny, po prostu w jego stylu. Orkiestra tworzy dramatyczny nastrój. Na finał orkiestra wykonała temat „Eclipse" z albumu „Dark Side of the Moon" Pink Floydów. Ciekawe doznanie dla fanów legendarnego zespołu.

Kultura
Sztuka 2025: Jak powstają hity?
Kultura
Kultura 2025. Wietrzenie ministerialnych i dyrektorskich gabinetów
Kultura
Liberum veto w KPO: jedni nie mają nic, inni dostali 1,4 mln zł za 7 wniosków
Kultura
Pierwsza artystka z niepełnosprawnością intelektualną z Nagrodą Turnera
Kultura
Karnawał wielokulturowości, który zapoczątkował odwilż w Polsce i na świecie
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama