Anna Tłustochowicz, Onet: Rejs, w który wyruszyliście wraz z żoną oraz synkiem, trwał cztery lata. Jak długo się przygotowywaliście?
Mateusz Stodulski: Praktycznie trzy lata, choć tak naprawdę chyba całe życie. W dzieciństwie żeglowałem z ojcem, a później z przyjaciółmi. Planowałem rejs jeszcze zanim założyłem rodzinę, więc żona doskonale wiedziała, w co się pakuje. Wspierała mnie we wszystkich przygotowaniach.
Podróż dookoła świata to na pewno spory wydatek.
By zdobyć środki, musieliśmy sprzedać dwa samochody. Pracowałem etatowo jako urzędnik i jednocześnie prowadziłem warsztat, zajmujący się obróbką stali nierdzewnej. Pierwszy jacht - Sputnik 2 - przygotowywałem z pomocą przyjaciół w wolnych chwilach, przeważnie w weekendy.
Pomogli mi także sponsorzy, którzy dostarczyli profesjonalny sprzęt, m.in. żagle czy GPS. Przygotowanie jachtu kosztowało kilkadziesiąt tysięcy złotych. Kiedy wyruszałem w rejs, miałem na koncie dosłownie 6 tysięcy.