Najtrudniejsze jest siedem przypadków

Przybywa entuzjastów naszego języka: uczestników kursów i studentów

Publikacja: 27.02.2008 00:21

Najtrudniejsze jest siedem przypadków

Foto: Rzeczpospolita

Znajomość polskiego podwyższa moje poczucie pewności siebie – mówił „Rz” Raymond Westerblom, który uczęszczał na kurs polskiego do Stowarzyszenia Oświatowego Robotników (ABF) w Sztokholmie. Nazwa stowarzyszenia nie oznacza, że chodzą tam jedynie robotnicy (instytucję powołali socjaldemokraci jako część „domu narodu”, gdzie wszyscy za niewielką opłatą mogą zdobywać wiedzę).

– Ten, kto zna polski, uważany jest za erudytę. To daje lepszy status w pracy – oceniał. Polskiego Raymond uczył się na prywatnych lekcjach u emerytowanej nauczycielki, gdy pracował w Warszawie. Ma żonę Polkę, z którą czasami rozmawia po polsku, zwłaszcza gdy jest w dobrym humorze lub chce coś przekazać w tajemnicy, by nie zrozumiało tego najbliższe otoczenie. Mówi jednak, że gramatyka polska przysparza mu dużych problemów i kiedy bardzo się stara, by coś powiedzieć superpoprawnie, dostaje zaćmienia umysłu.

To, że w języku polskim trudne jest odmienianie przez siedem przypadków, twierdzą również Cecilia Fridsjö i Magnus Eklund. Oboje uczyli się polskiego w ABF od kilku lat. Cecilia pracuje w banku, a Magnus w Radiu Edukacyjnym. Cecilia postawiła na naukę polskiego, ponieważ jej chłopak pochodzi z Polski i często odwiedza jego rodzinę. Chce komunikować się z nią po polsku.

Ambicję mówienia po polsku ma również Magnus, którego dziewczyna urodziła się w Zakopanem. – Chcę, by nasze przyszłe dzieci nauczyły się polskiego i dlatego ważne jest, bym ja także umiał posługiwać się tym językiem – wyjaśnia. Poza tym znajomość polskiego ułatwi sytuację, gdybyśmy pewnego dnia zdecydowali się przeprowadzić do Polski – argumentuje. Magnus lubi jeździć do naszego kraju. Polaków uważa za ambitnych, pełnych temperamentu, pracowitych i idących cały czas do przodu. – Widać, że są przyzwyczajeni dawać sobie samym radę i dążą do stworzenia dla siebie i rodziny dogodnych warunków życia – komentuje.

– Szwedzi są zainteresowani językiem polskim i naszą kulturą – mówi „Rz” profesor języka polskiego w Instytucie Języków i Literatur Słowiańskich przy Uniwersytecie Sztokholmskim Ewa Teodorowicz-Hellman.

– Na studia polonistyczne zgłasza się co roku ok. 35 osób. Są to nie tylko Szwedzi polskiego pochodzenia, ale i Szwedzi, którzy języka polskiego nie wynieśli z domu – wyjaśnia. Ci ostatni stanowią obecnie prawie 70 proc. wszystkich studentów tego fakultetu i po studiach coraz częściej znajdują pracę np. w Instytucie Polskim jako tłumacze symultaniczni języka polskiego, tłumacze literatury polskiej czy lektorzy i nauczyciele języka polskiego w szwedzkich szkołach. Są też osoby, które wyjeżdżają do Polski, by pracować tam w polsko-szwedzkich firmach.

Z tezą, że opanowanie języka polskiego zwiększa szansę na dostanie pracy, zgadza się wykładowczyni języka i literatury Dorota Tubielewicz-Matsson z Instytutu Studiów Europy Wschodniej i Środkowej Uniwersytetu w Lundzie. – Polska przyciąga nie tylko Szwedów entuzjastów, którzy chcą poznać nasz język i kraj, ale też drugą generację Polaków – mówi „Rz”. – Drugie pokolenie nie myśli może o powrocie do kraju, ale chciałoby tam popracować parę lat. Wyraźnie widzą w Polsce potencjał. W jej opinii istnieje spore zainteresowanie kulturą Polski. – Polska nie kojarzy się już tylko z papieżem, ale i z noblistami, a także z Wajdą i Kieślowskim.

– Ci studenci, którzy wybierają polonistykę jako kierunek studiów, są Polską autentycznie zainteresowani – mówi profesor języka polskiego i literatury Małgorzata Anna Packalén z uniwersytetu w Uppsali. Bardzo chętnie jeżdżą do Warszawy, Gdańska, Poznania, Krakowa. Studiują semestr czy dwa na którymś z tamtejszych uniwersytetów i wracają zachwyceni serdecznością Polaków, gościnnością i bogatym życiem kulturalnym.

– Co nie oznacza, że nie dostrzegają różnych braków – zastrzega Anna Packalén i cytuje e-mail od jednego ze swoich studentów, który przebywa w Krakowie na wymianie uniwersyteckiej: „Odkryłem, że ludzie tutaj uwielbiają stemple i kolejki. W dodatku z mentalnością typowego Szweda można poczuć się tu nieco zdesperowanym, gdy kobieta w okienku daje ci reprymendę za to, że wypełniłeś błędnie formularz. Wypróbowałem różne metody wobec tych cioć i jedną z moich ulubionych jest ze stoickim spokojem i lekkim uśmiechem zapytać: Dlaczego jest pani dziś taka zła?”.

Znajomość polskiego podwyższa moje poczucie pewności siebie – mówił „Rz” Raymond Westerblom, który uczęszczał na kurs polskiego do Stowarzyszenia Oświatowego Robotników (ABF) w Sztokholmie. Nazwa stowarzyszenia nie oznacza, że chodzą tam jedynie robotnicy (instytucję powołali socjaldemokraci jako część „domu narodu”, gdzie wszyscy za niewielką opłatą mogą zdobywać wiedzę).

– Ten, kto zna polski, uważany jest za erudytę. To daje lepszy status w pracy – oceniał. Polskiego Raymond uczył się na prywatnych lekcjach u emerytowanej nauczycielki, gdy pracował w Warszawie. Ma żonę Polkę, z którą czasami rozmawia po polsku, zwłaszcza gdy jest w dobrym humorze lub chce coś przekazać w tajemnicy, by nie zrozumiało tego najbliższe otoczenie. Mówi jednak, że gramatyka polska przysparza mu dużych problemów i kiedy bardzo się stara, by coś powiedzieć superpoprawnie, dostaje zaćmienia umysłu.

Pozostało jeszcze 80% artykułu
Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie