Ceglane segmenty wiktoriańskich dzielnic w Londynie należą do bardzo pożądanych przez klasę średnią miejsc do mieszkania.
Porządek urbanistyczny i ciągnące się jak klatki taśmy filmowej zabudowania na tyłach Kings Road w Chelsea to dzielnica z tradycją, kameralna, na ludzki wymiar i przez to ulubiona przez londyńczyków, a dziś również przez nowych Rosjan, którzy kupują tam apartamenty. Jednak Chelsea jeszcze 40 lat temu nie była modna.
W Polsce klienci są już wystarczająco zamożni by kupować lofty – luksusowe mieszkania w starych pofabrycznych budynkach. Dziś, gdy w dużych miastach brakuje miejsc ze staromodnym klimatem, proletariackie, wręcz biedne czerwone mury pociągają swoim stylem, bo są zakorzenione w tradycji. A to jest w cenie. W cenie jest też wysoka jakość i trzeba ją chętnym na lokale w wiekowych murach zapewnić.
Koniunkturę dawno wyczuli deweloperzy, już wcześniej zainwestowali w XIX-wieczne fabryki Łodzi, w Zakłady Optyczne w Warszawie i włókiennicze w Żyrardowie pod Warszawą. Wspomniane inwestycje różnią się jednak tym od planowanej w Łodzi, że w tamtych fabrykach nikt nie mieszkał. Przerobienie ich na eleganckie mieszkania nie wiązało się wykwaterowania ludzi.
Łódzkie famuły są domami. Ludzie, którzy w nich żyją, stanowią przeszkodę dla biznesu. Władze Łodzi postawiły warunek chętnemu inwestorowi – wymienić lokatorom mieszkania na równorzędne nowowybudowane.