Występ zaczął się z opóźnieniem – trzeba było poczekać aż w Teatrze Dramatycznym zakończy się przedstawienie. Słuchacze nie byli jednak zniecierpliwieni. Ciekawiło ich, jakich to sposobów na uciszenie ich spróbuje szczupła brunetka, koło napędowe projektu Nathalie and The Loners.
Wokalistka rozpoczęła od „V.O.D.”, jednego z najlepszych i najbardziej eklektycznych kawałków na płycie. Choć czule pogładziła klawisze syntezatora, podkład płynął z kontrolowanego lewą ręką laptopa. Czyżby szykowała się sensacja i show miał mieć profil elektroniczny?
Jednak nie. W połowie utworu artystka dołączyła wykonane na żywo partie klawiszy. I to im pozostała wierna przez większość występu. Bit wrócił dopiero pod koniec, w nasuwającym na myśl elektro „It Is So”.
Choć Nathalie przez cały czas siedziała, grała bardzo ekspresywnie, całym ciałem koncentrując na sobie uwagę. Wreszcie można było w pełni rozeznać się w wersach porównanych przez samą autorkę do zawartości rubryk miłosnych w tygodnikach kobiecych, niemniej o niebo bardziej intensywnych, a nawet teatralnych.
[link=http://www.zw.com.pl/artykul/4,430929_Cichy_sztorm_i_siarczyste_przytupy_w_Cafe_Kulturalna.html] Czytaj więcej w Życiu Warszawy[/link]