W regionie Dalarna odstrzelono cztery wilki więcej niż przyznany limit. A polowanie w innych regionach kontynuowano.
W kraju zawrzało, a Szwedzka Agencja Ochrony Środowiska doniosła na Szwecję do Brukseli. Wilki, których liczbę szacuje się w tym kraju na dwieście kilkadziesiąt, są pod ochroną. Do tej pory można było odstrzelić wilka jedynie za zgodą władz w celach obronnych lub po udowodnieniu, że zwierzę stanowi zagrożenie np. dla stada owiec.
Parlament wydał pozwolenie na odstrzał wilków w okresie od 2 stycznia do 15 lutego w pięciu regionach. Zdecydował bowiem, że populacja ma liczyć 210 sztuk, ze względu na ryzyko zbyt wysokiego stopnia spokrewnienia między wilkami. Mikael Karlsson, szef Szwedzkiej Agencji Ochrony Środowiska, uważa, że ustalona przez parlament liczba 210 wilków nie wystarczy, by zachować ich „siłę życiową“. I że populacja wilków jest „w najwyższym stopniu” zagrożona wyginięciem. Polowania na wilki – powiedział – to „pokaz średniowiecznych zachowań”.
Jego zdaniem politycy „ugięli się pod żądaniem małych, ale hałaśliwych grup interesów”. A donos do Brukseli będzie dla nich nauczką. Wydanie pozwolenia na polowania jest bowiem żenujące dla resortu ekologii.
Do ataku na rząd przystąpił również szef młodzieżówki Umiarkowanej Partii Koalicyjnej Niklas Wykman. Rząd sądzi, że „przyciągnie wyborców przez przyzwolenie na zabijanie, ale w sumie padł ofiarą fałszywych argumentów lobby myśliwych” – napisał w blogu.