Wokalistka na dzień dobry wyznała publiczności, że ma tremę. Dopadła ją ona na scenie Och-Teatru, bo tu – pierwszy raz w życiu – miała publiczność z dwóch stron. Jednak zarówno świetnie dysponowana solistka, jak i jej zespół, a także specjalnie skonfigurowane nagłośnienie, w tych nietypowych warunkach sprawdziły się w pełni.
Słuchaliśmy utworów z najnowszego albumu „Urszula Dudziak Superband Live at Jazz Cafe”. Były więc „Krakus”, „N.Y. Baca” Michała Urbaniaka, dynamiczne „Tango” Larry’ego Corella oraz trzy utwory Chopina w aranżacjach klawiszowca Jana Smoczyńskiego. Największe wrażenie zrobiła, oczywiście, brawurowo wykonana „Papaya”, która po 36 latach od skomponowania robi nową karierę, m.in. na Filipinach.
Bohaterka wieczoru nie tylko po prostu znakomicie śpiewała, ale też z humorem zwierzała się publiczności. Solo z gitarą wykonała piosenkę „Co ona ma?” napisaną w czasie, gdy w życiu swego męża odkryła w Nowym Jorku inną kobietę. Dramatyczny nastrój z wdziękiem rozładowała soczystą pointą. A ta rzadka na estradach szczerość została doceniona burzliwymi oklaskami.