To obiekty sztuki konceptualnej‚ które nadają się do postawienia w gablotce w salonie‚ a nie buty do chodzenia.
Wojna karnawału z postem trwa w modzie od kilku lat. Walczą wysokie obcasy z niskimi. Walczy życie z marketingiem. Walczą kobiety z projektantami mody‚ którzy sami na co dzień chodzą w adidasach‚ ale nam wciskają 13-centymetrowej wysokości połamańce. Czy mamy wierzyć‚ że to jest elegancja? Wystarczy, że wierzą w to fashion people - fanatycy mody‚ która polega na naśladowaniu gwiazd. Dla nich liczy się tylko to‚ co miała na sobie ostatnio Penelope Cruz. Fotografowane na przyjęciach‚ festiwalach i rozdaniach nagród celebrities noszą szpilki‚ co jest zrozumiałe. A za nimi idzie naród i mamy potem stąpające w deszczu po dziurawych chodnikach panie na wykręconych obcasach.
A tak płaskich balerinek‚ w których tego lata chodził cały świat‚ wskazuje‚ że ruch oporu trwa. Rozsądek nie daje za wygraną. Świadczy o tym także twórczy rozwój obuwia sportowego‚ które przez ostatnie 20 lat rozwinęło się w osobną dziedzinę designu. Powstały buty o tak doskonałej estetyce‚ konstrukcji i formie‚ że nie chce się ich zdejmować z nóg. Odsyłam do Pumy‚ Adidasa‚ Nike‚ Le Coq sportif‚ Campera itp. Clarks‚ Birkenstock‚ Ecco‚ Geox nie są już tylko producentami nudnych‚ wygodnych człapaków dla podstarzałych hipisów. Tam powstają buty dobrze zaprojektowane‚ ładnie trzymające się nogi. Nie tylko na bieżnię‚ ale i do miasta. Dziś wygoda i uroda nie muszą się wykluczać. Wystarczy spojrzeć na ulice. Do sportowych butów w ich nieskończonej ilości mutacji przekonali się nawet konserwatyści. Nie ma dobrej formy bez funkcji. Jako wyznawczyni tej teorii oraz jako kobieta‚ która stąpa nie po czerwonym dywanie‚ ale po ziemi‚ nie dam się zmanipulować producentom głupich butów dlatego‚ że podobne miała na sobie jakaś panna z Hollywood. I dlatego‚ że są narzędziem marketingu‚ które ma zapewnić marce lans w mediach. Nie dajmy się zwariować. Narzędziom tortur na wysokich obcasach mówię zdecydowane "nie".