Fascynacja artystką zaczęła się rozkręcać mniej więcej 30 lat temu, ćwierć wieku po jej śmierci. Modę podsyciła znakomita biografia pióra Hayden Herrery, opublikowana w 1983 roku. Z każdą dekadą popularność Fridy rosła; dopatrywano się w niej coraz więcej przymiotów talentu i charakteru. Aż urosła na ikonę popkultury.
Kult Kahlo przybrał na sile na początku bieżącej dekady. Wymownym tego dowodem jest stale aktualizowany portal „Frida – najnowsze wiadomości”. Kilkadziesiąt tysięcy wejść każdej doby to norma tej witryny (nie licząc wejść na strony poświęcone artystce, których obecnie jest blisko 100 tysięcy). Trudno uwierzyć, że ktoś, kto zmarł ponad pół wieku temu, może wywoływać tak wiele emocji i prowokować do wyjątkowo gorącej wymiany zdań.
Symptomy fridomanii nadchodziły z różnych stron i przybierały rozmaite formy. A to w 2000 roku firma Volvo użyła jej autoportretów dla rozreklamowania swych samochodów w krajach iberoamerykańskich. To znów w 2001 roku poczta USA wypuściła znaczek pocztowy z jej podobizną. Niemal jednocześnie Frida ukazała się na okładce magazynu „Time”. W tym samym roku rozpętała się walka pomiędzy Madonną, Jennifer Lopez i Salmą Hayek o główną rolę w filmowej biografii malarki. Jak wiadomo, wygrała ta ostatnia. Co z tego, że obraz w reżyserii Julie Taylor skrytykowali pozostali przy życiu przyjaciele i znajomi artystki, a także twórcy uważający się za jej następców? Popularności filmu nie zaszkodziła też negatywna opinia aktorki Ofelii Mediny, która 18 lat wcześniej wcieliła się w postać Fridy w filmie Paula Leduca.
Do popularności meksykańskiej malarki przyczyniła się wystawa w londyńskiej Tate Modern w 2005 roku. Była zaaranżowana niezwykle efektownie, na czterech poziomach galerii, z odtworzonym atelier z Błękitnego Domu (Casa Azul w Coyoacan, podmiejskiej dzielnicy Mexico City, w której spędziła ostatnie lata życia, obecnie muzeum artystki) i aneksem ze strojami Fridy. W butiku Tate i w ogóle na rynku zaroiło się od gadżetów a la Frida. Biznes na meksykańskiej artystce robi jej muzeum w Mexico City, a także waszyngtońskie Narodowe Muzeum Kobiet oraz Muzeum Sztuki Latynoamerykańskiej w Kalifornii. Mają w stałej ofercie zabawki dla fridomaniaków: magnesy na lodówkę w formie autoportretów malarki, zegarki z jej twarzą, lusterka, albumy, torby, t-shirty, a także parawany i laleczki do ubierania. Charakterystyczne oblicze artystki stało się marką, wzorem do powielania, szablonem. Zaczęto nawet organizować konkursy na sobowtóry Fridy. Ale nie tylko uczestniczki tychże konkursów zaczęły się na nią stylizować. W postać Fridy wcielił się Yasumasa Morimura, słynny japoński performer, fotograf i drag queen, który wcześniej identyfikował się z Monroe. Przede wszystkim jednak styl a la Kahlo spopularyzowały kobiety, które poczuły z nią związek psychiczny – te, które uważały się za ofiary patriarchalnej kultury, męskiej dominacji w sztuce lub czuły się sponiewierane przez niewiernego męża. Charakteryzacja nie wymaga wielkich nakładów: poszerzenie brwi i połączenie ich w jedną linię, zarysowanie wąsika nad ustami, założenie falbaniastych, obfitych spódnic. Przynależność do partii komunistycznej niekonieczna.
Zdarzają się jednak przypadki szczególne, kiedy wydaje się, że Frida powróciła wcielona w inną osobę. Równie utalentowaną, a do tego też oryginalną. Jak urodzona w 1968 roku Lila Downs, pół-Meksykanka, ćwierć-Szkotka, ćwierć-Angielka. Wychowywała się częściowo w Oaxaca, częściowo w USA, gdzie zdobyła dyplom z antropologii na uniwersytecie stanowym w Minnesocie. Po studiach wróciła do Meksyku, uczyła się tkactwa. Śpiewać zaczęła amatorsko w klubach Oaxaca i Philadelphi. Miała predyspozycje: jej meksykańska matka była kabaretową piosenkarką. Okazało się, że nie tylko ma rewelacyjny słuch i warunki wokalne – potrafi używać siedmiu różnych tonacji! Ale też, że do złudzenia przypomina Fridę, i to bez specjalnych zabiegów upodabniających. Jak malarka ma słabość do ludowych meksykańskich strojów i tradycyjnej muzyki. Co więcej, Lila mieszka obecnie w Coyoacan, w sąsiedztwie Casa Azul.