To, co rzuca się w oczy

W globalnie medialnej cywilizacji Święta wszędzie nabierają podobnego glamouru. Może my też za parę lat Wigilię będziemy obchodzić w sukniach bez pleców i w smokingach?

Publikacja: 12.12.2007 22:27

To, co rzuca się w oczy

Foto: Fotorzepa, Justyna Rudna Jus Justyna Rudna

W Polsce mało kto pomyśli o wyskokowych strojach na Boże Narodzenie. Jeśli większość potulnie wbija się w białą koszulę, to na ogół po to, żeby babci nie robić przykrości. Pod tym względem różnimy się od Francuzów, którzy na Boże Narodzenie przychodzą na wieczorowo, od Włochów, u których kultura ubrania jest czymś głęboko zrośniętym z kulturą w ogóle. Od Hiszpanów, którzy też celebrują święta na galowo.

W polskiej tradycji elegancja zawsze wydawała się czymś trochę grzesznym. A co najmniej lekko podejrzanym. Okres sarmackiego przepychu, kiedy szlachciury obnosiły się z haftowanymi kontuszami i słuckimi pasami, opłacony został jak wiadomo dwustuletnim mrokiem zaborów. Przyszła czarna sukienka powstania styczniowego oraz nędza pierwszej wojny. Krótki przebłysk dwudziestolecia, kiedy damy w rajerach (pawie pióra) błyszczały w resursach i na balach arystokracji, zmienił niewiele, bo większość narodu do rajerów nie miała dostępu. Zaraz i tak nadeszła znowu wojna, okupacja i powstanie, a po niej PRL, kiedy poprawnym politycznie ubraniem (według władz) miała być kufajka, chustka i gumiaki. Przynajmniej w pierwszym okresie, potem się trochę zmieniło. Ale i tak, mimo że sami uważaliśmy się za najelegantszy barak obozu RWPG, Polska do 1989 roku pozostawała w sferze siermiężno-sowieckiej kultury ubraniowej.

Kiedy i przed nami wreszcie otworzyły się bramy świata, okazało się, że wskakujemy już w papkę popkulturową, w której znaki tożsamości narodowej powoli się zacierają. Wszyscy chodzą w dżinsach, od Filipin po Argentynę, a sieciówki nas mundurują w fast fashion. Najlepiej widać to na reklamach Benettona, gdzie osobnicy czarny, biały, skośnooki noszą ten sam sweter.

Przeczytałam właśnie ciekawą książkę „Fashion culture and identity” Freda Davisa, socjologa. Pan Davis zastanawia się, co ubrania mówią o nas, o tym, kim jesteśmy, skąd jesteśmy, za kogo chcemy uchodzić. Według niego, to, że chcemy być modni, wcale nie jest fenomenem zachodnim, ale uniwersalnym. I roztacza obraz zależności etniczno-ubraniowych, w których każda suknia, każda fryzura, każdy naszyjnik dadzą się wytłumaczyć miejscem, gdzie się mieszka.

Moje wnioski są podobne, choć wynikają tylko z obserwacji, a nie z badań. Gdy widzę mężczyznę w pikowanej kurteczce, brązowych zamszowych butach i szarych spodniach z flaneli, wiem, że to Włoch. (Poszukajcie w dzień Włocha w czarnym obuwiu – nosi je tylko na wieczór). Angielka będzie w wełnianym swetrze, półbutach na płaskim obcasie i woskowanym barburze. Na portrecie pamięciowym Francuzki umieszczam sweterek z kaszmiru w kolorze czerwonym, perełki, szarą flanelową spódnicę oraz mokasynki na płaskim obcasie. Nawyk elegancji krajów śródziemnomorskch ma prawdopodobnie związek z umiarkowanym klimatem. W cieplejszym kraju łatwiej być eleganckim, niż tam gdzie, żeby przetrwać, trzeba nałożyć szubę i walonki.

Ale chociaż Skandynawia leży na północy, zawsze z przyjemnością obserwuję Dunki czy Szwedki. Są dobrze ubrane nie tylko z powodu zamożności. Kombinacja chłopskiego pragmatyzmu, protestanckiego umiarkowania i samokrytycyzmu płynie z długotrwałego kontaktu z naturą i szacunku do niej. Największą wartością jest dla Skandynawów prostota, a natura najdoskonalszym wzorem estetycznym. Mają najlepszy design na świecie, więc dlaczego nie mogliby być najlepiej ubrani?

Ameryka, największa potęga świata, ma wspaniałe szkoły mody, wielkich projektantów i wielkie pieniądze. I co z tego? Na wygląd Amerykanów przekłada się to miernie. Oni uważają, że ładne jest to, w czym jest wygodnie. Prowincjonalną Amerykę charakteryzują więc dżinsy, białe skarpetki, koszule w kratkę i workowate bluzy dresowe (spodnie i marynarki w kratkę już na szczęście wyszły z mody). Nowy Jork stanowi wyspę europejskiego stylu w morzu beztroskiej i bezgustownej praktyczności. I też niecały, ale jego niektóre części, jak górny wschodni Manhattan, Soho, Greenwich Village.

Na tej mapie socjoetnograficznej (podobnie jak na mapie fizycznej) Polska umieszcza się gdzieś między Niemcami, Szwecją i Rosją. Porządna niemieckość, którą w Polsce zawsze się podziwiało, w ubraniu niestety nie jest szczególną zaletą. Oznacza twardość kroju, brak wyczucia detalu, niewrażliwość na niuanse kolorystyczne oraz skłonność do ozdóbek. Z Rosją łączy nas widoczne w niektórych sferach upodobanie do zbytku. Na szczęście młodsze pokolenie przyjmuje styl skandynawski. Nie wiem, jaki ma w tym udział Cottonfield, pierwszy prawdziwie zagraniczny sklep w Polsce, który ubrał całe pokolenie miejskich inteligentów.

Mówię tu tylko o Europie. A istnieje przecież Azja: Indie, Chiny, Japonia. A Meksyk, na przykład Indianie Navajo? Każdy z tych krajów ma swoją obszerną mapę kostiumową, symbolikę itp. Każdy krój, kolor, fason ma uzasadnienie kulturowe.

Poza geograficzną, istnieje jeszcze interpretacja mody, poniekąd marksistowska. Niemiecki socjolog i teoretyk kultury Georg Simmel stworzył teorię opartą na walce klas społecznych. Według niego moda rodzi się tylko w klasach wyższych. Tam powstaje i potem przenika w dół. Jak tylko elita poczuje, że jej styl został przejęty przez masy, porzuca go i ogłasza nowy. Zjawisko to pan Simmel nazywa „teorią przenikania mody”.

Nie przewidział, że bogaci zaczną przebierać się za biednych. Ani tego, że Comme des Garcons zacznie szyć ubrania od początku dziurawe, na lewą stronę i ze stemplami na wierzchu. Nie zgadł, że projektanci mody będą podpatrywać ubrania robotników, żołnierzy i kopiować je. Nie wpadł na to, jakie następstwa społeczne będzie miał marketing, który bogatym i biednym równo wciskał będzie ten sam kit. I że oni przyjmą go z entuzjazmem.

Kultura
Noc Muzeów 2025. W Krakowie już w piątek, w innych miastach tradycyjnie w sobotę
Kultura
„Nie pytaj o Polskę": wystawa o polskiej mentalności inspirowana polskimi szlagierami
Kultura
Złote Lwy i nagrody Biennale Architektury w Wenecji
Kultura
Muzeum Polin: Powojenne traumy i dylematy ocalałych z Zagłady
Kultura
Jeff Koons, Niki de Saint Phalle, Modigliani na TOP CHARITY Art w Wilanowie