RZ: Mam wrażenie, że entuzjazm dla deskorolki trochę ostatnio opadł. Mniej się was widzi na ulicach.
Tomasz Kotrych: Teraz właśnie zainteresowanie wzrasta. Ostatnie pięć lat było chudsze. Ale znów pojawia się sporo młodych ludzi, którzy sięgają po deskorolkę.
Co was tak pociąga w tym sporcie?
Wolność. Można wrzucić deskę pod nogi i pędzić ulicami przez miasto. Nie ma zasad, nie ma trenera. Deskorolkowcy nie są zorganizowani, nie mają reprezentacji, nie dążą do olimpiady. To bardziej pasja niż sport. Jeśli ktoś chce startować w zawodach, ma kilka minut na przejechanie trasy i pokazanie tego, co potrafi. Nie mamy klubu czy stowarzyszenia. Spotykamy się tylko w tych miejscach, gdzie jeździmy. To naprawdę dobry sposób, aby odreagować problemy codziennego życia.
Sprzęt jest drogi?