Gdy rozum zasypia, czyli o opalaniu

Korzystanie ze słońca przypomina uprawianie sportów ekstremalnych. Leżeniu na kocu powinien towarzyszyć dreszcz emocji, że robimy coś bardzo niebezpiecznego

Publikacja: 02.07.2008 05:07

Gdy rozum zasypia, czyli o opalaniu

Foto: FPM

Red

Zaczął się sezon. Wszystkie leżaki zajęte, a wokół basenów trwa niezmienny ranking poziomu opalenizny. Ten błogostan trwa do wczesnej jesieni. Potem zaczynają się kolejki do dermatologa, w gazetach straszą nagłówki ze statystykami, o ile zwiększył się poziom zachorowań na raka skóry, a w drogeriach wystawia się na pierwszy plan kosmetyki likwidujące przebarwienia.

Ten taniec emocji zacznie się dopiero za dwa miesiące. Latem jakoś nikt o tym nie myśli. A ci, którzy myślą, także za nas, mają ponurą świadomość wołającego na puszczy.

[srodtytul]Uświadomieni i paradoksy[/srodtytul]

Dwa lata temu europejscy komisarze ds. zdrowia i konsumentów zajęli się programem ujednolicania oznaczeń na produktach ochrony przeciwsłonecznej. Zdecydowano wówczas, że muszą mieć liczbowe określenia filtrów UVA i UVB oraz słowny opis, np. ochrona wysoka, średnia czy niska. Niestety, zalecenia komisji nie są aktem prawnym, więc nie mają mocy wiążącej. Przykładowo, opatrywanie kosmetyków informacjami typu: „blokada” czy „całkowita ochrona”, powinno być zakazane, ponieważ takie preparaty po prostu nie istnieją. Liczy się jedynie na dobrą wolę producentów. Ta zaś stoi w sprzeczności z efektem marketingowym.

[wyimek]Opatrywanie kosmetyków informacjami typu: „blokada” czy „całkowita ochrona”, powinno być zakazane[/wyimek]

W zeszłym roku produkty z nowymi etykietami weszły na rynek. Ale to tylko jeden ze „słonecznych” problemów. I tak, przynajmniej statystycznie, wszystko robimy źle. Niestety, dotyczy to nie tylko nas, ludzi północy, którzy przez pół roku tęsknią za ciepłem. Podobne zwyczaje, czy raczej złe nawyki, mają zarówno Duńczycy i Polacy, jak Hiszpanie.

Jesteśmy nadgorliwymi czcicielami słońca, nie stosujemy się do zasad ochrony, a jeśli już korzystamy z produktów ochronnych, to często niewłaściwie. Okazało się bowiem, że zanotowano wzrost zachorowań na raka skóry właśnie wśród, o paradoksie, najbardziej świadomych, bo używających preparatów z wysokimi filtrami ochronnymi. Czuli się tak bezpieczni, że nie ponawiali aplikacji w ciągu dnia.

Tymczasem według zaleceń komisji powinniśmy wszyscy co dwie godziny zużywać na posmarowanie się ok. 36 gramów preparatu ochronnego. Czyli ok. sześciu łyżeczek kosmetyku. Aplikacje trzeba ponawiać także po każdej kąpieli czy nawet otarciu się ręcznikiem. Standardowe opakowanie ma ok. 100 – 200 ml. Czyli powinniśmy zabierać rano na plażę małą tubkę i wyrzucać ją wieczorem. Dzieci do lat trzech nie powinny być wystawiane na słońce wcale!

[srodtytul]Deklaracje[/srodtytul]

Zbadano także kwestię „spełnionych obietnic”, czyli rzetelność podanych deklaracji wartości współczynnika SPF (ang. Sun Protection Factor) – ochrony przed promieniowaniem UVA oraz wodoodporności. Zawodzi odporność na wodę, choć filtr powinien być aktywny podczas 60 – 80-minutowej kąpieli. Oznaczenia wysokości filtrów bywają niezgodne ze stanem faktycznym. Często mają mniejszą skuteczność od deklarowanej. Dla smagłego Włocha o fototypie 4, czyli w miarę odpornego na słońce, może nie ma to dużego znaczenia, ale jeśli będzie to „przezroczysty” Irlandczyk?

[srodtytul]Emocje i turboprzyspieszacze[/srodtytul]

Sytuacja jest patowa. Wszyscy już wiedzą, przynajmniej cokolwiek, o szkodliwości wystawiania się na słońce bez żadnej ochrony, ale kiedy jadą na wakacje, rozum zasypia i, niestety, nie budzi się nic, nawet instynkt samozachowawczy. Widziałam w Grecji turystów, którzy podbierali z hotelowej restauracji oliwę ze stołu, by użyć jej jako przyspieszacza opalania. Napominani, stwierdzili, że pozostały im tylko dwa dni do powrotu, a przecież muszą zrobić wrażenie. To się im zresztą rzeczywiście udało, tyle że wyglądem przypominali raczej ofiary napalmu niż szczęśliwych urlopowiczów.

A co robią internautki buszujące na forach kosmetycznych? Wydawać by się mogło, że osoby poświęcające niemało czasu na wirtualne rozmowy o kosmetykach, aktywnie uczestniczące w dyskusjach na temat pielęgnacji ciała są w tej dziedzinie ekspertami. Kiedy jednak przychodzi im wydać werdykt w rankingu na „kosmetyk wszech czasów”, na ich decyzje nie wpływa rzeczywista wartość preparatu, ale krasomówcze zdolności specjalistów od reklamy, którzy ustalali tekst na opakowaniu. W kategorii kosmetyk do opalania na www.wizaż.pl zwyciężył turboprzyspieszacz (sic!) reklamujący się tylko filtrem SPF 6, czyli o najniższym z uznawanych poziomie ochrony. A zaraz po nim uplasował się preparat „ze złocistym pyłem i olejkiem kokosowym rozświetlającym opaleniznę” o jeszcze niższym faktorze (SPF 4), który nie gwarantuje żadnej ochrony.

Konsekwencja jest społecznie pożądaną cnotą, tyle że zupełnie teoretycznie. W praktyce najważniejsze okazują się emocje i dotyczy to także kosmetyków do opalania. Z jednej strony panuje powszechne przekonanie, że gęste tłuste kremy lepiej chronią, ale z drugiej – takich preparatów nikt nie chce używać. Co robić? Bać się, ale aktywnie: smarować się sumiennie co dwie godziny. Najlepiej w cieniu.

[ramka][srodtytul]Nie umiemy korzystać ze słońca[/srodtytul]

Poziom nieodpowiedzialności:

? 45 proc. osób niewłaściwie określa swój typ skóry

? co druga osoba stosuje kosmetyki niewłaściwe dla swojego typu skóry

? 2/3 kobiet nie chroni odpowiednio skóry podczas przebywania na słońcu

? co druga osoba nie wie, czy stosowany przez nią krem na dzień zawiera filtr ochronny

? 9 proc. badanych uważa, że poparzenie jest konieczne, by skóra mogła się opalić

Czego się obawiamy:

? 42 proc. – poparzenia słonecznego

? 42 proc. – raka skóry

? 42 proc. – starzenia się skóry

? 17 proc. – reakcji alergicznej na słońce

[i]—d.m.[/i]

Dane na podstawie diagnoz wszystkich osób przebadanych (ponad 80 tysięcy) w Centrum Zdrowej Skóry w czasie międzynarodowych akcji profilaktyczno-edukacyjnych popularyzujących wiedzę na temat skóry i jej zdrowia zorganizowanych w 2007 r. przez Laboratoires Vichy.[/ramka]

Zaczął się sezon. Wszystkie leżaki zajęte, a wokół basenów trwa niezmienny ranking poziomu opalenizny. Ten błogostan trwa do wczesnej jesieni. Potem zaczynają się kolejki do dermatologa, w gazetach straszą nagłówki ze statystykami, o ile zwiększył się poziom zachorowań na raka skóry, a w drogeriach wystawia się na pierwszy plan kosmetyki likwidujące przebarwienia.

Ten taniec emocji zacznie się dopiero za dwa miesiące. Latem jakoś nikt o tym nie myśli. A ci, którzy myślą, także za nas, mają ponurą świadomość wołającego na puszczy.

Pozostało 90% artykułu
Czym jeździć
Technologia, której nie zobaczysz. Ale możesz ją poczuć
Tu i Teraz
Skoda Kodiaq - nowy wymiar przestrzeni
Kultura
Holandia: Dzieło sztuki wylądowało w koszu. Pomylono je ze śmieciami
Sztuka
Otwarcie Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie coraz bliżej
Kultura
Jubileuszowa Gala French Touch La Belle Vie! w Warszawie
Kultura
Polskie studio Badi Badi stworzyło animację do długo wyczekiwanej w świecie gamingu gry „Frostpunk 2”