Zabytków to u nas nie ma – tłumaczył mi gdyński taksówkarz, jadąc ulicą 10 Lutego. Po lewej mijaliśmy właśnie dwa słynne gdyńskie transatlantyki‚ wizytówki II Rzeczypospolitej Modernistycznej: biurowiec ZUS i kamienicę Banku Gospodarstwa Krajowego. Pięknie odnowione‚ objęte ochroną konserwatorską‚ ale – jak widać – wciąż nieobecne w masowej świadomości.
W Gdyni architekci projektujący w duchu tzw. styl Streamline Moderne mieli znacznie więcej swobody niż gdziekolwiek indziej w kraju. Miasto było wielkim placem budowy – w ciągu zaledwie 13 lat z małego nadmorskiego letniska zamieniło się w symbol odrodzonej Polski. W części nadbrzeżnej powstał jeden z najnowocześniejszych portów morskich Bałtyku‚ który śmiało mógł konkurować z Hamburgiem czy Bremą. W części południowej‚ niemal w szczerym polu‚ nawiązując do awangardowych międzynarodowych trendów‚ swoje projekty realizowali przedstawiciele słynnych szkół architektonicznych Lwowa i Warszawy. Z inspiracji dalekomorskimi podróżami powstał wówczas w Gdyni zwarty zespół architektury modernistycznej‚ jeden z największych w Europie.
Statki pasażerskie‚ do których kształtu nawiązywały budynki‚ przeżywały w latach 30. okres świetności. Śmiałe‚ prawie niezatapialne luksusowe transatlantyki ucieleśniały idee podstawowe dla modernizmu – mobilność‚ tempo życia‚ nowoczesność‚ funkcjonalność.
„Fascynacja maszyną – formą odartą z ornamentu (...) – była jedną z odpowiedzi na pompierstwo i przepych końca XIX wieku” – pisze Hanna Faryna-Paszkiewicz w „Geometrii wyobraźni”, książce poświęconej polskiej architekturze tamtego okresu. Charakterystyczne dla Gdyni gładkie elewacje z poziomymi przeszkleniami‚ jasne‚ a często po prostu białe‚ były dla architektów sposobem odreagowania po „gęstej” secesji i formach nawiązujących do historycznych stylów.
Przy skwerze Kościuszki‚ przy ul. 10 Lutego i wzdłuż całej ulicy Świętojańskiej słychać mewy i portowe syreny‚ co potęguje surrealistyczne wrażenie‚ że w środku miasta zacumowały liniowce. Mają charakterystyczne opływowe narożniki‚ okrągłe okienka‚ tzw. bulaje‚ dobrze znane ze statków‚ nadbudówki przypominające kapitańskie mostki‚ a czasem nawet maszty flagowe jak na okręcie. Metalowe cienkie rurki przypominające relingi stanowią wykończenie balkonów. Jak kadłub statku pasażerskiego z czterema pokładami wygląda kamienica Pręczkowskich przy skwerze Kościuszki‚ szczególnie gdy spojrzeć z dołu na zaokrąglone balkony. To jeden z pierwszych modernistycznych budynków Gdyni – budowę według projektu Tadeusza Jędrzejewskiego rozpoczęto już w 1928 roku. Kiedyś w przyziemiu znajdowało się tu kino Polonia‚ teraz działa niewielka restauracja. Od strony podwórka na wysokości trzeciego piętra mieszkańcy urządzili mały taras‚ na którym w doniczkach rosną iglaki i aloes – skromne nawiązanie do zacisznych ogrodów z lat 30.‚ które miały być przeciwwagą dla monumentalnych‚ reprezentacyjnych założeń ogrodowych z XIX wieku.