O związku emocji ze stanem serca wiadomo nie od dziś. Już żyjący w XVI wieku lekarz Zygmunta Starego i Zygmunta Augusta, Józef Struś, pisał tak: „Gniew powoduje tętno wysokie, duże, szybkie, często gwałtowne. Radość – tętno duże, powolne, rzadkie, umiarkowane. Smutek – małe, powolne, rzadkie, wątłe. Świeży strach – szybkie, nieuporządkowane, nierówne. Strach zadawniony powoduje tętno jak smutek”.

Dzisiaj słowa te potwierdza prof. Alicja Nasiłowska-Barud, kierownik Zakładu Psychologii Klinicznej Uniwersytetu Medycznego w Lublinie. – Liczne obserwacje, badania psychologiczne i psychosomatyczne zapoczątkowane w połowie XIX w. i prowadzone obecnie przez naukowców na całym świecie podkreślają, że w zespole przyczyn niedokrwiennej choroby serca znaczący udział mają czynniki emocjonalne – mówi uczona. A więc niepokój, napięcie wewnętrzne, niecierpliwość, lęk, wrogość w stosunku do siebie i do otoczenia, bunt, stłumiona lub przeniesiona na innych agresja, obniżony nastrój, poczucie zagrożenia.

W czasach współczesnych pionierami poszukiwań psychologicznych przyczyn chorób serca byli kardiolodzy: Meyer Friedman i Samuel Rosenman. W swoich badaniach zauważyli oni, że osoby cierpiące na chorobę wieńcową charakteryzuje specyficzny styl zachowania, a nawet motoryki. Otóż ludzie ci mają bardzo silne tendencje rywalizacyjne i wysoką potrzebę osiągnięć, a jednocześnie niskie poczucie własnej wartości, co skutkuje nieustanną walką o prestiż. Ich cechą wspólną jest także ciągłe napięcie szczęki, zaciskanie zębów i nawyk zaciskania pięści. Uczeni nazwali podobny katalog cech wzorem zachowania A. To on właśnie predysponuje do zapadnięcia na chorobę wieńcową.

„Kliniczne obserwacje wykazały, że niektóre osoby podatne na chorobę wieńcową nie tylko tłumiły gniew i wrogość, ale walczyły również z rozdzierającym serce przeżyciem utraty miłości i powstałą w jego wyniku utratą radości istnienia” – pisze dr Alexander Lowen, amerykański psychoterapeuta. Tłumaczy on że, kiedy człowiek doświadcza utraty miłości, krew, która została dostarczona do powierzchni ciała w przewidywaniu bliskości (sama myśl o kontakcie z ukochaną osobą może pobudzić serce), odpływa gwałtownie do wnętrza, do samego serca. Serce jest teraz wypełnione większą ilością krwi, niż może bez trudu przepompować. Rośnie ciśnienie, a serce czuje się tak, jak gdyby miało pęknąć. Jednocześnie dochodzi do skurczu mięśni. W gruncie rzeczy w wyniku utraty miłości całe ciało ulega skurczowi.

Niezwykle groźny dla serca jest także stres. – Kiedy pod jego wpływem serce zaczyna szybciej bić, blaszki miażdżycowe zwężające tętnice wieńcowe uniemożliwiają odpowiednie ukrwienie mięśnia sercowego, co skutkuje poczuciem ucisku w gardle – tłumaczy prof. Andrzej Rynkiewicz, prezes Polskiego Towarzystwa Kardiologicznego. Pęknięcie blaszki wywołane stresem może spowodować powstanie zakrzepu na jej powierzchni, nagłe zamknięcie naczynia i w konsekwencji zawał serca z dużym ryzykiem nagłej śmierci.