W Londynie faux pas w modzie nie istnieje. Odwaga, humor i pomysłowość żyją tu w zgodzie z tym, co tradycyjne. Z importu mody wyspiarskiej mamy już w Polsce to‚ co uchodzi za jej bardziej konserwatywną linię – Marksa & Spencera i C&A. Wprawdzie w czasach własności międzynarodowej trudno się połapać‚ co jest czyje‚ ale oba te sklepy uważane są za tradycyjnie angielskie.
Czas na trochę awangardy. Jutro w Warszawie otwarcie Top Shopu‚ sklepu z najnowszą modą. Przyjemność premiery Warszawa dzieli z Nowym Jorkiem‚ gdzie pierwszy sklep zadebiutuje w Soho w listopadzie. 350 m kwadratowych powierzchni w Złotych Tarasach wydaje się kawalerką w porównaniu z pięciopiętrowym salonem na Oxford Street w Londynie‚ który ma 8500 metrów kwadratowych i zatrudnia 600 pracowników. Ale cieszmy się. Bo ani Paryż, ani Mediolan nie mają jeszcze Top Shopu. Francuzi i Włosi bohatersko i skutecznie odpierają inwazję wyspiarskiej mody.
Na otwarcie miała przyjechać Kate Moss‚ ale organizatorom nie udało się wyżebrać wolnego dnia w kalendarzu gwiazdy. Osobiście uważam że strata jest niewielka‚ chociaż zapewne przyjazd tej zmanierowanej modelki zadziałałby medialnie jak mało co. Od 2007 roku podpisuje ona w TS niewielkie własne kolekcje‚ które są wielkim sukcesem handlowym. Podejrzewam‚ że gdyby podpisała worek na cebulę‚ także byłby hitem. Na otarcie łez dostaniemy Yvana Rodica‚ fotografa i łowcę trendów, który będzie przemierzał stolicę w poszukiwaniu fajnie ubranych dziewczyn‚ a jak już je upoluje‚ każdej wręczy zaproszenia na VIP party.
Przy naszych zarobkach Top Shop‚ z założenia sklep tani‚ będzie droższy niż w Anglii. Tym bardziej że chodzi tu o klienta młodego‚ od 14. do 30. roku życia‚ najbardziej zapatrzonego w trendy‚ ale też niedysponującego dużym budżetem.
[wyimek]Francuzki w Londynie wcale nie do Harrodsa kierują pierwsze kroki. Każdy lubi kupić tanio. Zwłaszcza bogaty[/wyimek]