Precjoza dla emancypantki

To jeden z nielicznych obszarów kobiecości‚ które oparły się emancypacji. Styl uniseks zamiast odebrać kobietom ochotę na noszenie ozdób‚ jeszcze ją wzmocnił

Aktualizacja: 04.12.2008 08:31 Publikacja: 04.12.2008 00:17

Precjoza dla emancypantki

Foto: Corbis

W grudniowych wydaniach magazynów wielcy jubilerzy: Cartier‚ Tiffany‚ Chopard‚ Van Cleef and Arpels bombardują reklamami kolii‚ kolczyków‚ pierścionków. „Financial Times”‚ „Le Figaro”‚ „New York Times” poświęcają obszerne dodatki biżuterii. Gwiazdka to zenit zakupów. Której kobiecie nie sprawi przyjemności zawartość pudełeczka wyłożonego aksamitem? Brylanty‚ wyraz męskich uczuć, są przecież najlepszym przyjacielem dziewczyny.

[srodtytul]W czasach trampek[/srodtytul]

Statystyki krajowe sprowadzają na ziemię. – Statystyczna Polka wydaje na biżuterię 120 zł rocznie – twierdzi Marta Andrzejczak‚ redaktor naczelna branżowego miesięcznika „Jubiler Polski”. Cóż‚ na brylanty nie ma szans. Ale żeby czytelnik nie odniósł wrażenia‚ że Polacy są kompletnymi nędzarzami‚ „Jubiler Polski” podaje także‚ że w mijającym roku o 100 procent wzrosła sprzedaż biżuterii najdroższej. Nawet tej‚ która kosztuje więcej niż 100 tysięcy złotych. Czy kupujemy ją jako lokatę kapitału w czasie kryzysu‚ czy dla przyjemności‚ statystyki nie podają. Zresztą jedno nie wyklucza drugiego.

Ale co mieści się między łańcuszkiem za 100 zł a brylantem za 100 tysięcy? Czy w czasach dżinsów‚ trampek i kurtek puchowych biżuteria ma jakieś znaczenie? Klejnoty i futra przestały być symbolami statusu. Dzisiaj dziewczyna zamiast zaprzyjaźnić się z diamentami‚ zainwestuje raczej w markową torbę‚ zresztą niewiele od nich tańszą. Garderoba się uprościła: nosimy spodnie‚ swetry‚ spódnice. Sukienka zniknęła z życia codziennego; zachowała się już tylko na specjalne okazje. Ludzie nie stroją się już – w dawnym znaczeniu tego słowa. Ale wbrew pozorom sportowe ubranie i styl uniseks zamiast odebrać kobietom ochotę na noszenie biżuterii‚ jeszcze ją wzmocniły. Ten obszar kobiecości jako jeden z nielicznych nie został im odebrany w procesie emancypacji. Sznurek pereł można nosić do swetra.

[srodtytul]Tradycja skromności[/srodtytul]

Polska biżuteria przeżyła złoty okres w czasach PRL. Pewnie dlatego‚ że nikt artystów jubilerów nie zdołał upaństwowić ani narzucić im stylu soc. Na naszyjnik z sierpem i młotem nie byłoby chyba amatorów. Twórcy biżuterii artystycznej‚ indywidualni oraz zrzeszeni w spółdzielni ORNO, wytwarzali piękne ozdoby ze srebra i kamieni półszlachetnych‚ na dodatek wcale nie takie drogie. Wpasowały się one w inteligencką tradycję skromności‚ bo w Polsce obwieszanie się klejnotami było zawsze w złym guście.

[wyimek]Biżuterię kupują kochający narzeczeni i skruszeni mężowie[/wyimek]

W latach 60. i 70. modne były abstrakcyjne bryły i geometryczne kształty. ORNO dawało przydziały na srebro i kamienie; na złoto monopol miało państwo. Dostojne pierścionki brzydkiej roboty‚ za to z dużymi kamieniami importowane z ZSRR, występowały wyłącznie u państwowych jubilerów. Produkowana maszynowo złota galanteria z Peweksu albo przywieziona z Włoch świadczyła wprawdzie o sukcesie finansowym‚ ale uważano‚ że pasuje raczej do żon cinkciarzy.

Z klejnotami rodzinnymi nikt się nie obnosił. Jeśli komuś został pierścionek po babci‚ zachowywał go do dyskretnej prezentacji w znanym gronie. Zresztą, gdzie można by to nosić? „Tańca z gwiazdami” jeszcze nie było.

[srodtytul]Drogie, sztuczne, tanie[/srodtytul]

Czeski Jablonex kojarzono ze stylem tandetnego glamouru PRL. Paradoksalnie doceniony został dopiero w latach 90.‚ kiedy na rynku było już pełno innych rzeczy. Sztuczna biżuteria‚ jaką wylansowała Coco Chanel i jaka zdobyła popularność na Zachodzie, u nas z jakichś powodów nie zyskała popularności. Dziś każdy sklep z ciuchami ma własne kolekcje‚ na ulicy handlują koralami i agatami‚ w Kruku i Aparcie błyszczą brylanty‚ szmaragdy i platyna. Kupują kochający narzeczeni i skruszeni mężowie. Powodzenie mają łańcuszki i medaliki – na chrzty i komunie.

W niższych partiach atmosfery‚ poniżej cennych kruszców i klejnotów, króluje ozdobny eklektyzm. Zaciera się granica między tym‚ co szlachetne‚ a tym‚ co trashowe.

Kryształy łączy się ze sznurkiem‚ złoto z gumą‚ srebro z plastikiem‚ zestawia się różne kamienie półszlachetne. Brylanty nie wstydzą się oprawy z tytanu‚ perły sąsiadują ze szkiełkami z Jabloneksu. Na rzemykach wiszą razem prehnit‚ marmur‚ oliwit‚ jadeit‚ akwamaryn‚ bursztyn. W biżuterii neohippie używa się skóry‚ paciorków‚ troczków. W ramach mody vintage wróciła moda na romantyczny realizm. Odtwarza się dawne wzory broszek w kształcie owadów‚ bransoletek węży‚ naszyjników z kwiatków. W tym trendzie mieści się działalność sopockiej pracowni Motyle założonej przez Darię i Patryka Byczkowskich. Ich delikatnie eklektyczne wyroby ze srebra‚ bursztynu‚ ametystu zdobyły wiele nagród krajowych i międzynarodowych. Po wyrobach Motyli widać‚ że bursztyn odzyskał nareszcie należny mu prestiż‚ nie kojarzy się już z tanim pamiątkarstwem dla turystów. Patryk Byczkowski uważa‚ że dzisiaj kobiety kierują się głównie tym‚ co zobaczą w mediach. – Panuje moda na spokojne kształty i naturalne formy – mówi. Katarzyna Rychlewska‚ właścicielka firmy Kate & Kate, sprowadza do Polski biżuterię artystyczną z Włoch‚ Hiszpanii‚ Francji.

[srodtytul]Posłać narzeczonego[/srodtytul]

– To‚ co my sprzedajemy, nie daje statusu złota ani nie jest tezauryzacją. To nie brylanty‚ od których ma się stres‚ że się je zgubi albo że ktoś je ukradnie. Ani nie tandeta ze stoisk w centrach handlowych. Ani fabryczne łańcuszki‚ jakie można dostać u jubilera. Ceny od 100 złotych do kilkuset‚ w zależności od wielkości i materiałów. To mniej niż u Armaniego czy u Prady‚ gdzie nawet mała rzecz kosztuje około 1000 złotych. Zdaniem Katarzyny Rychlewskiej 400 złotych to granica‚ do której kobieta kupi coś sama dla siebie. Powyżej tej sumy przyśle narzeczonego...

W życiu publicznym kobiety niechętnie pokazują się w biżuterii. Kokieteria nie przystoi na wysokich stanowiskach‚ nie pasuje do kostiumu. Niewielki sznurek pereł czy naszyjnik to cała ekstrawagancja. Ostatnio redakcja „Le Figaro” usunęła pierścionek z brylantem wartości 15 600 euro ze zdjęcia francuskiej minister sprawiedliwości Rachidy Dati. Brak pierścionka wzbudził jeszcze większą sensację niż jego obecność. „Le Figaro” musiało się tłumaczyć i przepraszać. Gdy w czasie kampanii prezydenckiej Michelle Obama wystąpiła w imponującym naszyjniku ze starych kryształów i pereł od projektanta Toma Blinnsa‚ napisały o tym wszystkie gazety.

W grudniowych wydaniach magazynów wielcy jubilerzy: Cartier‚ Tiffany‚ Chopard‚ Van Cleef and Arpels bombardują reklamami kolii‚ kolczyków‚ pierścionków. „Financial Times”‚ „Le Figaro”‚ „New York Times” poświęcają obszerne dodatki biżuterii. Gwiazdka to zenit zakupów. Której kobiecie nie sprawi przyjemności zawartość pudełeczka wyłożonego aksamitem? Brylanty‚ wyraz męskich uczuć, są przecież najlepszym przyjacielem dziewczyny.

[srodtytul]W czasach trampek[/srodtytul]

Pozostało 93% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"