Rzeźbienie w lodzie to od czterech lat atrakcja Betlejem Poznańskiego, imprezy plenerowej, którą organizują władze miasta. W ubiegłym roku aura sprzyjała festiwalowi. Kilkustopniowy mróz sprawił, że rzeźby zdobiły rynek przez dwa tygodnie, czyli do końca imprezy 22 grudnia. W dzień lśniły w słońcu, nocą skrzyły się podświetlone kolorowymi lampami. W tym roku po rzeźbach nie ma już śladu. Deszcze i dodatnia temperatura pokrzyżowały plany organizatorom.
[srodtytul]Goście ze świata[/srodtytul]
Wspólne śpiewanie kolęd, kiermasz świąteczny, żywą szopkę i festiwal rzeźb lodowych zaplanowano w tym roku o tydzień wcześniej niż zwykle, by stały się również atrakcją dla gości przybyłych do stolicy Wielkopolski na szczyt klimatyczny. Betlejem Poznańskie przygotowano też z większym rozmachem. – W tym roku w festiwalu rzeźb wzięło udział aż 15 ekip z całego świata. W ubiegłym roku zaledwie osiem – mówi Karolina Walkowiak z urzędu miasta.
[srodtytul]Kilofami i wiertarkami[/srodtytul]
Na Rynku stawiły się drużyny, m.in. ze Stanów Zjednoczonych, Meksyku, Finlandii, Kanady, Japonii, Bułgarii i Polski. Do Poznania przyjechali też Ukraińcy, którzy reprezentowali wschodnią szkołę rzeźbienia w lodzie. W ruch poszły spalinowe piły łańcuchowe, kilofy i wiertarki. Każda ekipa miała do dyspozycji siedem lodowych bloków, w sumie ważących ok. jednej tony. Zmagania śledziły tysiące poznaniaków i gości z zagranicy.