Graficy pojechali po bandzie

Wiewióreczka z mieczem samurajskim, sushi jedzone stopami, potwór Jabba z „Gwiezdnych wojen” – autorzy projektów graficznych nart jadą śladem przetartym przez snowboardzistów. A producenci sprzętu chwalą się nazwiskami swoich grafików

Publikacja: 16.12.2008 01:02

Model ARG/Armada

Model ARG/Armada

Foto: Materiały Promocyjne

Na pierwszy rzut oka narty niewinne, pastelowe. Spod seledynu prześwituje wzór jak z tapety w barokowym buduarze. Po chwili dostrzegam, że w wianuszkach listowia schowane są wymizerowane ludzkie czaszki z kwieciem w oczodołach – ani chybi dla pań, co się trochę zasiedziały w śniegu. W wersji męskiej, w czerwieni, motywem powtarzającym się na całej powierzchni narty jest celownik snajpera. To tzw. twin tipy (narty wygięte na dziobie i z tyłu) z tegorocznej serii Factory Team K2 projektowanej przez Ryana Schmiesa. Schmies, jak to mówią, pojechał po bandzie. W katalogu serię reklamuje narta jak po makabrycznym happeningu. Poprzyczepiano do niej fragmenty zabawek: ręce potwora z obcej galaktyki, na które nadział się pluszowy zajączek i krwawi.

[srodtytul]Balans na krawędzi[/srodtytul]

Factory Team to deski do jazdy poza trasami (freeride) i akrobacji w parku (freestyle, freeski), dyscyplin potocznie odbieranych jako ekstremalne. Grafika nart o takim przeznaczeniu też balansuje na krawędzi, daleko odchodząc od prostych drewnianych desek, na których w latach 20. w Zakopanem szlaki przecierał Witkacy, i równie daleko od standardowych wzorów nart slalomowych i gigantowych najczęściej widywanych w sklepach.

Tegoroczna medalistka Snow Style Awards, międzynarodowych nagród przyznawanych za design, kobieca narta Speed Magic Fusion Elana z delikatnymi zawijasami przy modelach z segmentu freeride/freeski, wygląda jak sentymentalna pensjonarka.

[srodtytul]I nieposłuszne kotki[/srodtytul]

Najbardziej rzucają się w oczy modele ozdobione sporą dawką adrenaliny: macki ośmiornicy i gęba potwora a la Jabba z „Gwiezdnych wojen” (model VTC produkowany przez 4FRNT), trupie czaszki wypalone ogniem piekielnym (Hellbent/K2 – piekielne skłonności) albo pochód gniewnych samurajów (Katana/Voelkl). Dla kobiet: wiewióra z samurajskim mieczem, co skosi świerczynę, zamiast ją ominąć (MissDemeanor/K2).

Również nazwy poszczególnych modeli sugerują, że ich użytkownicy nie są grzeczni i łamią zakazy. Zamiast po stoku, jeżdżą po poręczach schodów. Częste są gry słów wokół złego zachowania: Missbehaved, Missconduct (panienka + złe prowadzenie się), B-nasty czy MissDemeanor (w slangu – nieposłuszna kotka). Narty do jazdy poza trasami zdobią górskie znaki ostrzegawcze zakazujące opuszczania tras.

[srodtytul]Siedem grzesznych nart[/srodtytul]

Grafika nart staje się coraz ważniejszym elementem marketingowym. Koncerny produkujące sprzęt narciarski chwalą się nazwiskami zatrudnianych grafików. Tegoroczna seria Rossignola „Siedem artystycznych grzechów” to siedem nart sygnowanych przez siedmiu grafików znanych z projektów desek snowboardowych. Niektórzy to legendy tej dyscypliny, jak Steve Caballero, od którego nazwiska pochodzą nawet nazwy ewolucji (np. Cab 7).

Z kolei Mr Jago to jeden z założycieli znanej brytyjskiej grupy artystycznej Scrawl Collective. Siedem grzechów głównych potraktowano tu jako umowną inspirację: narty poświęcone zazdrości są zielone (z zazdrości ma zzielenieć konkurencja Rossignola), gniew portretuje obowiązkowa trupia czaszka i czcionka jak z koszulki heavymetalowca. Narty z segmentu freestyle/freeride są kierowane do ludzi w wieku 10 – 35 lat. Stąd wizerunki postaci z komiksów, „Gwiezdnych Wojen”, stylistyka graffiti, japońskich kreskówek lub miejskie cytaty: wiadukty, szybkie koleje podziemne, dźwigi budowlane (MSP/4FRNT). „Ci graficy wywodzą się z kultury miejskiej, stąd te odwołania – wyjaśnia Andrzej Lesiewski z Polskiego Stowarzyszenia Freeskiingu – to są uznane nazwiska w środowisku sztuki pomieszanej z reklamą, nieznane wśród narciarzy”.

Według PSF narciarzy uprawiających freeskiing jest kilka tysięcy, ich liczba rośnie. „W zestawieniu z całym narciarskim przemysłem to wisienka na torcie – dodaje Lesiewski. – Niewielki procent sprzedaży, ale bardzo trafiający do wyobraźni i atrakcyjny reklamowo”.

[wyimek]Z nartą sklejono części zabawek. Ręce potwora z obcej galaktyki i zajączka pluszowego, który krwawi[/wyimek]

[srodtytul]Goły stachanowiec [/srodtytul]

Firma Salomon w tym sezonie postawiła m.in. na insygnia władzy, wplatając proletariackie motywy w surrealistyczną konwencję. Model Czar (czyli Car) zdobią korony, cerkiew jak z placu Czerwonego i goły stachanowiec z czaszką zamiast głowy, w czapce uszatce, z sierpem i młotem w uniesionej dłoni.

Nordica ma propozycje ekumeniczne. Enforcer (Strażnik) to sześcioramienny buddyjski Strażnik Dharmy, potężny Mahakala. Zaś model Jah Love – łagodny, kochający Jahve rastafarian. „Sprzęt projektowany w korporacjach nastawionych na masowego klienta – mówi Lesiewski – ma być łatwy w odbiorze, dobry dla każdego zbuntowanego dzieciaka”.

Kto chce, jak Hans Castorp z „Czarodziejskiej góry”, wyjść cało z egzystencjalnej śnieżycy i tęskni za nartami bez designerskiego przesłania, może zdecydować się na narty jak deski, ze słojami egzotycznego drewna (Kuro/Voelkl).

[srodtytul]Jazda po grzybkach[/srodtytul]

Koncerny początkowo uznały dyscyplinę freestyle za chwilową modę. W latach 90. narty do freestyle’u produkowały niszowe firmy zakładane często przez samych narciarzy, takie jak Armada, 4FRNT czy Line. Ich grafika rzadziej korzysta z łatwo rozpoznawalnych motywów popkultury. Armada ma motywy roślinne i zwierzęce.

Line pokazuje bajkowy krajobraz z jaskółkami (model Pandora proj. Giny Triplett i Matta Curtinsa pracujących dla m.in. IBM, Apple’a) i długaśne halucynogenne grzybki (model Sir Francis Bacon, filozof, proj. Eric Pollard).

Abstrahując od walorów technicznych sprzętu, jako odpowiedzialna redakcja jazdę na grzybkach jednak odradzamy.

Na pierwszy rzut oka narty niewinne, pastelowe. Spod seledynu prześwituje wzór jak z tapety w barokowym buduarze. Po chwili dostrzegam, że w wianuszkach listowia schowane są wymizerowane ludzkie czaszki z kwieciem w oczodołach – ani chybi dla pań, co się trochę zasiedziały w śniegu. W wersji męskiej, w czerwieni, motywem powtarzającym się na całej powierzchni narty jest celownik snajpera. To tzw. twin tipy (narty wygięte na dziobie i z tyłu) z tegorocznej serii Factory Team K2 projektowanej przez Ryana Schmiesa. Schmies, jak to mówią, pojechał po bandzie. W katalogu serię reklamuje narta jak po makabrycznym happeningu. Poprzyczepiano do niej fragmenty zabawek: ręce potwora z obcej galaktyki, na które nadział się pluszowy zajączek i krwawi.

Pozostało 86% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"