Na co dzień bywamy recenzentami, jednak po pracy stajemy się takimi samymi słuchaczami jak wy, drodzy czytelnicy. Dlatego spośród wydanych w tym roku płyt wybraliśmy te, które nie tylko doceniliśmy w naszych recenzjach, ale do których najczęściej wracamy, bo naprawdę lubimy ich słuchać.
Choć miewamy różne upodobania, jesteśmy zgodni, że najwspanialsze albumy, jakie można w tym roku podarować, to rockowy „It’s Time for a Love Revolution” Kravitza i znakomity powrót Metalliki „Death Magnetic”. Przekonał nas nowy Coldplay. Byliśmy też pod wrażeniem nieznanych wcześniej nagrań Niny Simon, Boba Dylana oraz nowych – Dolly Parton. Cieszyliśmy się ze znakomitych polskich albumów – Ani Dąbrowskiej, Marii Peszek i zespołu Pustki.
[srodtytul]Metallica, Death Magnetic[/srodtytul]
Z Metallicą było tak, jak to w rock and rollu bywa – seks, alkohol, odwyki, gorsza muzyka, naśladowanie młodszych. Przed „Death Magnetic” muzycy podali sobie ręce, zaczęli się wzajemnie słuchać i podążyli tropem własnej legendy: znowu stali się klasą dla siebie. Nowa płyta jest wzorem witalności dla nastolatków, 30-latków zawstydza energią, a 40-latków przywraca do pionu. 40 lat minęło? Co z tego, gdy można być wiecznie młodym jak Metallica!
—j.c.