10 płyt, których słuchaliśmy najczęściej i najchętniej

Tym, którzy są pogrążeni w gorączce przedświątecznych zakupów, chcielibyśmy ułatwić wybór muzycznych prezentów pod choinkę

Publikacja: 17.12.2008 01:19

Dolly Parton, Backwoods Barbie

Dolly Parton, Backwoods Barbie

Foto: Rzeczpospolita

Na co dzień bywamy recenzentami, jednak po pracy stajemy się takimi samymi słuchaczami jak wy, drodzy czytelnicy. Dlatego spośród wydanych w tym roku płyt wybraliśmy te, które nie tylko doceniliśmy w naszych recenzjach, ale do których najczęściej wracamy, bo naprawdę lubimy ich słuchać.

Choć miewamy różne upodobania, jesteśmy zgodni, że najwspanialsze albumy, jakie można w tym roku podarować, to rockowy „It’s Time for a Love Revolution” Kravitza i znakomity powrót Metalliki „Death Magnetic”. Przekonał nas nowy Coldplay. Byliśmy też pod wrażeniem nieznanych wcześniej nagrań Niny Simon, Boba Dylana oraz nowych – Dolly Parton. Cieszyliśmy się ze znakomitych polskich albumów – Ani Dąbrowskiej, Marii Peszek i zespołu Pustki.

[srodtytul]Metallica, Death Magnetic[/srodtytul]

Z Metallicą było tak, jak to w rock and rollu bywa – seks, alkohol, odwyki, gorsza muzyka, naśladowanie młodszych. Przed „Death Magnetic” muzycy podali sobie ręce, zaczęli się wzajemnie słuchać i podążyli tropem własnej legendy: znowu stali się klasą dla siebie. Nowa płyta jest wzorem witalności dla nastolatków, 30-latków zawstydza energią, a 40-latków przywraca do pionu. 40 lat minęło? Co z tego, gdy można być wiecznie młodym jak Metallica!

—j.c.

[srodtytul]Dolly Parton, Backwoods Barbie[/srodtytul]

Traktowana jak kukła Dolly Parton to jedna z najwspanialszych kompozytorek i autorek. W jej piosenkach jest skromność, czułość i życiowa mądrość. Nie znam artystki równie autoironicznej i uczciwej wobec słuchaczy. Trzeba mieć odwagę, by w wieku 63 lat zatytułować płytę „Back-woods Barbie”, sfotografować się w różowej kiecce na sianie. Gwiazda country pozostała wiejską dziewczyną. „Żaden ze mnie Dalajlama, ale staram się służyć radą” – śpiewa.

—p.w.

[srodtytul]Coldplay, Viva la vida![/srodtytul]

Im większy był mój zawód po premierze czwartej płyty Coldplay, z tym większą częstotliwością sprawdzałem, czy się nie mylę. Wdałem się w muzyczną relację, którą Niemcy określają hassliebe, czyli miłość i nienawiść.

W końcu odnalazłem w nagraniach lekkość, barwne, egzotyczne aranżacje i odwagę najwybitniejszych artystów, którzy nigdy nie chcą odcinać kuponów od przeszłości. A kiedy zobaczyłem koncert – śpiewałem „Viva la vida!” zachwycony jak dzieciak.

—j.c.

[srodtytul]Lenny Kravitz, It Is Time for a Love Revolution [/srodtytul]

Ten facet wie, co to miłość i rewolucja. Oba żywioły połączył na płycie, która jest jednym z najwspanialszych rockandrollowych wybuchów ostatnich lat. Kravitz zapisał atmosferę, która wyniosła Obamę do zwycięstwa. „Love Revolution” nawołuje do zmiany, bliskości, optymizmu. Ostre, wyrafinowane solówki elektrycznych gitar łączą się z soulowym śpiewem i tworzą potężny ładunek zmysłowości. Kravitz wyzwolił się z pychy i muzycznej niemocy – znów jest rockowym bóstwem.

—p.w.

[srodtytul]Radiohead, The Best of [/srodtytul]

Słuchanie składanek jest dla fanów alternatywnego rocka obciachem. Ale jeśli chodzi o Radiohead, wszystkie muzyczne normy biorą w łeb. Brytyjczycy przypominają sobie, że w naszym sformatowanym świecie najważniejsze są oryginalność i wrażliwość, świeżość i wizjonerstwo. Są inspiracją dla umysłów zmęczonych medialną sieczką. I wskazówką: gdy popadamy w schemat – trzeba się z niego wyzwalać. Poszukiwać tego, co nie tylko przetrwa próbę czasu, ale i go wyprzedzi.

—j.c.

[srodtytul]Nina Simone, Tell It Like It Is [/srodtytul]

Niny Simone trzeba słuchać w wyjątkowej chwili. A zebrane tu utwory zasługują na szczególne skupienie: są jak klejnoty trzymane dotąd w sejfie. Po raz pierwszy wydane koncertowe wykonania i nagrania studyjne z lat 60. przypominają niezwykły moment – w muzyce Simone kondensują się religia, treści polityczne oraz bogactwo zrodzonych z bluesa i gospel brzmień. Duma i smutek w jej śpiewie są wyrazem artystycznego geniuszu, ale także emancypacji.

—p.w.

[srodtytul]Bob Dylan, Tell Tale Signs [/srodtytul]

Kiedy Bob Dylan ujawnił archiwum z lat 1989 – 2006, najlepszego swojego okresu poza latami 60., wiadomo było, że to nie ścinki taśm, lecz arcydzieła. Kapryśny król poetów rocka trzymał je na półce, bo przy kolejnej premierze lubi dozować muzyczne cymesy. Album jest godny uwagi, bo tak jak na koncertach, tak i w studiu mistrz nigdy się nie powtarza. Zawsze opowiada muzyczną historię inaczej, co pozwala obcować z nim w chwili jego natchnienia.

—j.c.

[srodtytul]Ania Dąbrowska, W spodniach czy w sukience[/srodtytul]

Nie rozstaję się z tą płytą. Czy się jest w Azji, czy na Śląsku piosenki Dąbrowskiej zachowują urok i siłę. Od lat 70. nie mieliśmy w Polsce popu tak wyrafinowanego i bogatego w niuanse. Choć Dąbrowska pisze proste melodie, ozdabia je perłami: tu melancholijne fortepianowe solo Leszka Możdżera, tam romantyczny flet Tomasza Dudy. Niby lekkie piosenki, a nie dość, że muzyką można się cieszyć bez końca, to na deser są jeszcze genialne wersy.

—p.w.

[srodtytul]Pustki, Koniec kryzysu [/srodtytul]

Dawno już nie było młodego polskiego zespołu, który zaproponowałby spójny, wyrównany, a co dopiero ozdobiony błyskiem talentu, album. To wspaniała kontynuacja polskiej nowej fali. Barbara Wrońska śpiewa do partii instrumentów klawiszowych w zjawiskowy i frapujący sposób, jak nikt wcześniej. Gitarowe wypowiedzi Radka Łukasiewicza są krótkie, ale energetyczne i treściwe. Nareszcie wiem, co gra w duszach 20-latków. Pięknie, mądrze i refleksyjnie im gra!

—j.c.

[srodtytul]Maria Peszek, Maria Awaria [/srodtytul]

Zrodzone z abstrakcyjnej wyobraźni piosenki Peszek działają odprężająco i wywołują uśmiech. Ich energia się nie zużywa, a dowcip i poetycki nastrój udzielają się słuchaczowi. Żartując z siebie i stereotypów kobiecości, balansując na granicy prowokacji, Peszek pobudza nam wyobraźnię. Czas spędzony z nią to urlop od schematycznego myślenia: rymy są zaskakujące, piosenki – niepodobne do niczego, co nagrywają polscy artyści. Idealna mieszanka szaleństwa i świeżości.

Na co dzień bywamy recenzentami, jednak po pracy stajemy się takimi samymi słuchaczami jak wy, drodzy czytelnicy. Dlatego spośród wydanych w tym roku płyt wybraliśmy te, które nie tylko doceniliśmy w naszych recenzjach, ale do których najczęściej wracamy, bo naprawdę lubimy ich słuchać.

Choć miewamy różne upodobania, jesteśmy zgodni, że najwspanialsze albumy, jakie można w tym roku podarować, to rockowy „It’s Time for a Love Revolution” Kravitza i znakomity powrót Metalliki „Death Magnetic”. Przekonał nas nowy Coldplay. Byliśmy też pod wrażeniem nieznanych wcześniej nagrań Niny Simon, Boba Dylana oraz nowych – Dolly Parton. Cieszyliśmy się ze znakomitych polskich albumów – Ani Dąbrowskiej, Marii Peszek i zespołu Pustki.

Pozostało 87% artykułu
Kultura
Arcydzieła z muzeum w Kijowie po raz pierwszy w Polsce
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Kultura
Podcast „Komisja Kultury”: Seriale roku, rok seriali
Kultura
Laury dla laureatek Nobla
Kultura
Nie żyje Stanisław Tym, świat bez niego będzie smutniejszy
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Kultura
Żegnają Stanisława Tyma. "Najlepszy prezes naszego klubu"