„Zrób to sam” nam kojarzy się z Adamem Słodowym i jego programem telewizyjnym, który nadawany był przez 24 lata (od 1959 do 1983 roku). Potem, po 1989 roku, w nowych konsumpcyjnych czasach zapomnieliśmy o pożytkach własnoręcznego wykonywania przedmiotów.
Na Zachodzie w ostatnim czasie obserwuje się powrót robótek ręcznych. Obserwatorzy trendów przewidują nawet, że marka „Zrób to sam” będzie w XXI wieku jedną z ważniejszych na rynku.
[srodtytul]Nowy wellness[/srodtytul]
Kiedy przed dwoma laty Holenderka Linda Eilers otwierała w Berlinie swoją kawiarnię, nie wszyscy byli przekonani o sukcesie. Wstawiła do niej 14 maszyn do szycia. Przechodnie myśleli, że będzie to kolejny zakład usługowy, wykonujący poprawki odzieży. U Eilers za 5 euro za godzinę można napić się kawy, wymienić doświadczeniami i w międzyczasie uszyć na przykład spódnicę, jakiej nie będzie miał nikt inny.
W Bazylei z kolei nie ma co prawda krawieckiej kawiarni, ale na zapleczu sklepu Riviera sprzedającego designerskie drobiazgi raz w tygodniu spotykają się młode kobiety, by wspólnie robić na drutach. Przedział wieku: 32 – 39. Otwarcie przyznają, że takie robótki uważały za zajęcie dla babć i nie dotykały drutów od szkoły podstawowej. Teraz dzierganie szala czy swetra sprawia im przyjemność, a na dodatek mogą przy tym ciekawie porozmawiać.