Zdarzyło mi się kiedyś spędzić wakacje na południu Francji. Moimi gospodarzami byli holenderscy przyjaciele, którzy po wejściu w wiek emerytalny postanowili sprzedać prowadzony z sukcesem tekstylny biznes i z kapitałem ruszyć w miejsce cieplejsze od rodzinnego Enschede.
Nieopodal Awinionu znaleźli stare, obejmujące kilka zabudowań gospodarstwo otoczone krzewami pigwy, stąd nazwa Le Coing. W jednym z budynków umieścili dużą, wygodną kuchnię z dwoma niezależnymi paleniskami. Wewnętrzne palenisko połączone było z kominem sporych rozmiarów, drugie stało na otwartym powietrzu, w części pozbawionej dachu. Gdy wieczorem mieszałem coś w garze, nad głową miałem konstelacje gwiazd.
[srodtytul]Świecą nazwiska[/srodtytul]
O tym nietypowym kucharzeniu przypomniał mi najnowszy cykl oficyny Hachette „Gotowanie z gwiazdami”. Redaktorom nie chodziło bynajmniej o Andromedę czy Wielki Wóz. Świecą nazwiska znane głównie z mediów: Tadeusz Drozda, Andrzej Grabowski, Karol Strasburger. Ulubione przepisy okraszają opowieściami o sobie, rodzinie, przyjaciołach, podróżach, zawodowych przygodach, ulubionych smakach, kulinarnych odkryciach i rozczarowaniach.
Wychodzi im to różnie – Grabowski jest zwolennikiem polskiej kuchni, Strasburger lubi zjeść smacznie, ale i zdrowo. Drozda to obieżyświat podsuwający zebrane w wojażach receptury. Zmierzył cały glob, pewnie dlatego czasem coś mu się miesza. Mówiąc o kuchni angielskiej, najpierw podsuwa czytelnikowi przepisy z chińskiej restauracji, potem polskie żeberka, wreszcie serwuje ryżowy deser jako danie główne. Dziwnie jak na smakosza, ale niech mu będzie, przecież to nieoczekiwane połączenia ingrediencji, proporcji i receptur stoją za kulinarnymi odkryciami.