Katowicki Spodek jest w remoncie, ale organizator nie zdecydował się na przeniesienie Metalmanii Fest do innego dużego obiektu. Przygotował zwykły koncert, który nie wypadł najlepiej.
Dzień przed imprezą zrezygnowała gwiazda metalcore’u – niemiecki Heaven Shall Burn – rzekomo z powodu egzaminów gitarzysty. Wygranymi byli więc fani klasycznego thrash metalu, reprezentowanego przez Exodus i Overkill.
Exodus występujący w odświeżonym składzie z perkusistą Nickiem Barkerem zaprezentował świetny set, w którym obok utworów z nowego albumu „The Atrocity Exhibition... Exhibit A” zagrał klasyki. Overkill dał żywiołowy i energetyczny koncert.
Występ gwiazdy festiwalu Soulfly skutecznie zniweczyła zaś choroba Maxa Cavalery, który nie domagał wokalnie. Zespół postawił na szybkie numery. Pojawił się rzadko grany „Molotov”, były nowości z płyty „Conquer”, a także kawałki Sepultury, z „Roots Bloody Roots” na czele. Niedociągnięcia wokalne próbowali zatuszować pozostali muzycy, wdając się w krótkie, znakomite improwizacje. Nie zdołało to jednak uratować płynności świetnie skądinąd brzmiącego występu.
Czy warto było pójść w sobotni wieczór do Stodoły? Tak. Ale znacznie lepiej oglądałoby się występy zespołów, gdyby nie nieszczęśliwe tym razem użycie nazwy Metalmania, która przecież jest uznaną marką i gwarancją jakości w muzycznym świecie.