Wcześniej, w 2003 roku, zainstalowano w centrum nowoczesną linię terapeutyczną do radioterapii, wyposażoną w tomografię komputerową, symulator (służy do planowania przebiegu naświetlania), przyspieszacz (generuje wiązkę promieniowania) oraz system zarządzania i weryfikacji. Z czasem doposażono ją w drugi podobny aparat, tyle że nowszej generacji. Uruchomiono go w 2008 roku, dzięki wsparciu Narodowego Programu Zwalczania Chorób Nowotworowych. Jedno takie urządzenie kosztuje prawie 10 mln zł. – Z jego pomocą możemy podawać inne dawki promieniowania w różnych miejscach tego samego organu – tłumaczy dr Tomasz Filipowski, zastępca dyrektora BCO. – Jeszcze dziesięć lat temu w ogóle nie było to możliwe.
W ubiegłym roku szpital zakupił również nowy symulator z możliwością wykonywania tomografii, co pozwala na przesłanie obrazu badania do tzw. systemu planowania leczenia. To serce radioterapii. Zajmuje się wyliczeniem dawki promieniowania. Tak, by zbyt duże jej ilości nie zostały podane do tzw. narządu krytycznego, czyli narządu zdrowego leżącego w najbliższym sąsiedztwie organu chorego. Pracownia symulacji została również połączona z pracownią brachyterapii (metoda leczenia polegająca na umieszczeniu źródła promieniowania bezpośrednio w guzie). Szpital dokupuje wciąż drobny sprzęt, np. kardiomonitory.
Wszystkim zawiaduje nowoczesny system zarządzania i weryfikacji MOZAIQ. – W praktyce oznacza to, że każdy chory ma swój numer identyfikacyjny, a każdy etap jego leczenia musi być zatwierdzony – opowiada dr Tomasz Filipowski. Porządkuje to czas pracy lekarzy. Wiedzą oni, co w danej chwili dzieje się w szpitalu z ich pacjentem. Mogą nawet podglądać wyniki wykonywanych właśnie badań.
[ramka][b]Szpital dobrej jakości[/b]
W czerwcu 2008 roku Białostockie Centrum Onkologii otrzymało certyfikat ISO 9001:2000 potwierdzający, że BCO wdrożyło system zarządzania jakością zgodnie z ww. normą i skutecznie go realizuje w zakresie profilaktyki, diagnostyki i leczenia chorób nowotworowych. Certyfikat nadaje niemiecka firma DEKRA, która działa na terytorium Unii Europejskiej. – Zyskaliśmy w ten sposób możliwie obiektywne potwierdzenie jakości naszej placówki – tłumaczy dyrektor ośrodka dr Marzena Juczewska. – My wiemy, jak pracujemy, nasi pacjenci również to wiedzą. Ale onkologia jest specyficzną dziedziną, w której nagłaśnia się głównie niepowodzenia.Mówiąc to, dr Juczewska ma na myśli głośne wydarzenie sprzed ośmiu lat. Pięć pacjentek BCO otrzymało wówczas nadmierną dawkę promieniowania, w rezultacie czego zostały poparzone. Media huczały od informacji na ten temat. Niedawno zapadł ostateczny wyrok sądu w tej sprawie, który już nie został nagłośniony. A jest on ważny dla szpitala. Według werdyktu wymiaru sprawiedliwości nieszczęśliwy wypadek nie wydarzył się z powodu błędu ludzkiego, ale w wyniku awarii urządzenia, aparatu do radioterapii.
