Za rodziną. Za mamą i siostrą. Dwa lata temu uczelnia wysłała mnie na konkurs kulinarny w Meksyku. Miałam się tam spotkać z mamą. Niestety, nie udało się. Nie dostała wizy. Ale w ubiegłym roku moja koleżanka z teamu Ania była na konkursie w Hawanie. Spotkała się z moją rodziną. Opowiadała, że na stole mama przygotowała dla niej popielniczkę, choć nie znosi, gdy pali się w domu. W liście napisałam jej, że Ania bez przerwy pali. Mama chciała, by czuła się jak u siebie w domu. Na powitanie padły sobie w objęcia. I płakały. Ania przywiozła mi z domu m.in. marmoladę z guajawy i cygara od babci.
[b]Co jeszcze na co dzień je się na Kubie?[/b]
Owoce morza, zupę z białej fasoli i paellę. Mamy też rosół, ale my gotujemy go tylko z kurczaka i na koniec dodajemy do smaku sok z limonki.
[b]Brzmi bardzo smakowicie. Myślałam, że na Kubie trudno jest o takie rarytasy.[/b]
Na Kubie wszystko jest na kartki. Nawet mleko dla niemowląt jest reglamentowane. Litr dziennie przysługuje maluchom od pierwszego miesiąca do szóstego roku życia. Mleko dostają też starcy po 55. roku życia.
[b]55-latkowie to nie starcy![/b]
Na Kubie to starcy. Często schorowani i niedołężni. Pamiętam, jak miałam kilka lat i moja starsza siostra nie dostawała już mleka, mama przygotowywała nam napój mlekopodobny. Robiła go z wody, którą płukała surowy ryż. Dodawała do niego odrobinę mleka. Wyglądał jak popłuczyny i podobnie smakował. Nie znosiłam go, ale mama twierdziła, że jest zdrowy i muszę go pić.
[b]Piłam kiedyś taki napój. Do smaku był przyprawiony jeszcze odrobiną cukru i cynamonu. Nazywał się orciata. Podawano go w jednej z restauracji meksykańskich w Poznaniu jako tradycyjny orzeźwiający napój z Ameryki Południowej. Smakował mi.[/b]
Na Kubie pije się go z biedy.
[ramka][b]Na konkursie młodych kucharzy w Ekwadorze[/b]
[b]Beatriz Mendez Buigues[/b]
Z pochodzenia jest Kubanką, z wyboru poznanianką. Studentka IV roku Wyższej Szkoły Hotelarstwa i Gastronomii w Poznaniu na kierunku turystyka i rekreacja.W tegorocznym międzynarodowym konkursie kulinarnym dla młodych kucharzy „Ekwador – Gourmonde Equinoccial 2009” w Quito zajęła pierwsze miejsce i dostała złoty medal. To jeden z najważniejszych konkursów na świecie. Promuje tradycyjne potrawy poszczególnych krajów. Dowodzony przez nią team pokonał 23 ekipy, m.in. z Francji, Włoch, Kanady i Meksyku. Jej rolada z krewetkami i szpinakiem podawana na zasmażanej rybie i swojskie placki ziemniaczane polane sosem z zielonej sałaty urzekły jury. Nie miała sobie równych też jej pieczeń z jelenia podawana z borówkami i zasmażaną kapustą z dodatkiem grzybów, kaszy z warzywami i sosem z zielonego groszku. Danie przygotowane było zgodnie z zasadami kuchni staropolskiej, ze szczyptą kubańskiej fantazji. Beatriz uznała, że dziczyznę można marynować tak, jak robiła to jej babcia, w zalewie z czerwonego wina i jasnego piwa. [/ramka]