Tekst ten piszę w nadziei, że któryś z reżyserów zainteresuje się moją osobą i nakręci o mnie film, który będzie światowym hitem. Jestem dziennikarką mody, a moda w ciągu ostatnich lat stała się pociągającym temat dla filmowców. Modelki, drogie ciuchy, intrygi, walka o sławę i pieniądze, konflikty gejowskie... Wszystkie składniki sukcesu.
Szczerze mówiąc, wiem, że moje szanse są słabe. Nie jestem transwestytką, fetyszystką ani nawet zakupoholiczką. Posiadam męża tego samego od lat i troje dzieci. Wśród fashion people taki życiorys dyskwalifikuje.
Mamy właśnie dwa kolejne filmy o modzie. „Coco Chanel”, love story z pięknymi ciuchami w tle, ze śliczną Audrey Tautou w roli głównej, nie zaspokaja ciekawości dotyczącej burzliwych losów Mademoiselle.
Za to komedia „Bruno” dostarcza wrażeń ekstremalnych. Z atrakcji świata mody reżyser Dan Mazer wybrał temat gejowski. Może dobrze, że ktoś to zrobił, bo wszyscy wiedzą, że światem mody rządzą geje. Szkoda, że w tak prostackiej formie. Nawet Robertowi Biedroniowi film się nie spodobał, bo utwierdza stereotypy, a przeciwników umacnia w niechęci do tej opcji seksualnej. O dominacji gejów w świecie mody i ich wpływie na wizerunek kobiety też niewiele się dowiedzieliśmy. Jako satyra społeczna film nie przekonuje, świat interpretując w kategoriach fizjologicznych.
[srodtytul]Krawcowa, nic ciekawego[/srodtytul]