Podaje w niej 350 przepisów, które pozwolą nakarmić cztery osoby za nie więcej niż 8,50 euro dziennie. Większość pomysłów pochodzi od jego babci, która gotowała dla całej rodziny podczas wojny i zwykła mawiać: „Jeśli nie masz nic, rzeczywiście nie jesteś w stanie nic ugotować. Ale jeśli masz cokolwiek, można już coś przygotować. I to coś wcale nie musi być paskudne”.
Coffe używa dużo jarzyn, zwłaszcza kalafiora, cebuli i kapusty. Wołowinę zastępuje indykiem lub kurczakiem. Jeśli się nie da, to miesza ją z wieprzowiną. Francuski specjał, fois gras – czyli stłuszczoną gęsią lub ewentualnie kaczą wątróbkę – zastępuje zwykłą kurczakową i robi z tego doskonałe terryny i pasztety, dodając do masy mięsnej trochę szalotki, ale uszlachetnia ją, tak jak w wersji oryginalnej, porto i koniakiem. – To nie kosztuje dużo, a oszuka każdy smak – mówi Coffe. I powtarza jak mantrę: nie marnujcie produktów.
Kiedy chcę coś zrobić tanio, szybko i dobrze, przygotowuję azjatycki makaron z kurczakiem. Pół kilograma pszennych chińskich klusek błyskawicznych albo makaronu ryżowego wrzucam do wrzątku i po minucie wyjmuję na sito. Dużą pierś kurczaka kroję na paski 1x4 cm, posypuję odrobiną mąki ziemniaczanej, polewam sosem sojowym (uwaga, jest słony) i odstawiam. W tym czasie kroję na paski trzy – cztery grzyby (najlepsze są szitake, ale mogą być pieczarki albo opieńki; podgrzybki, kurki i prawdziwki zdecydowanie nie). Kroję dymkę – jeśli jest z malutkimi cebulkami, to razem z nimi, albo gruby szczypior (taka sama długość jak paski kurczaka), siekam, ale nie za drobno, kolendrę. Smażę mięso, aż będzie brązowe i bardzo miękkie, odkładam na bok. Smażę grzyby, aż będą lekko chrupiące. Dodaję mięso i makaron. Dokładnie mieszam i dodaję kopiastą łyżkę stołową drobno posiekanego świeżego imbiru, łyżeczkę oleju sezamowego, odrobinę miodu (najlepszy gryczany). Znów mieszam i próbuję, czego brak: jeśli jest nieostre, dodaję więcej imbiru, jeśli za mało słone – sos sojowy, ale i sól, żeby smak nie zrobił się zbyt sojowy. Wrzucam dymkę, mieszam i wyłączam ogień. Wciskam sok z limonki, posypuję kolendrą i patelnia idzie na stół. To wszystko.
Porcja powinna starczyć na cztery osoby. Jeśli jest mniej stołowników i zostanie, nie ma problemu. Na zimno też jest pyszne. Można wypróbować inne wersje: na przykład przed ostatnim doprawieniem wbić jajko. Zamiast kurczaka może być polędwiczka wieprzowa, wołowa, krewetki. Oprócz grzybów można dodać jeszcze króciutko podsmażone całe strączki zielonego groszku, pokrojoną okrę, maleńkie kolbki kukurydzy, minimarchewki, liczi wyjęte z zalewy, kawałki świeżego ananasa. Ale to już wersje z klasy biznes, które wyglądają imponująco.
Ta najskromniejsza jest zdecydowanie najlepsza. Tak dobra, że smakuje doskonale także w tłustych latach.