Muzyka

Publikacja: 29.11.2009 00:04

Nouvelle Vague

Nouvelle Vague

Foto: First Class

[srodtytul]Nouvelle Vague „3” ****[/srodtytul]

Po trzyletniej przerwie wracają udanym, trzecim w dyskografii, albumem mistrzowie odkurzania starych piosenek, wskazywania właściwej drogi poszukiwań tych najlepszych wśród niedostrzeganych nawet w latach 80. artystów. Mocny to powrót, bo Marc Collin i Olivier Libaux, którzy zawsze lubili otaczać się charyzmatycznymi damskimi wokalami, tym razem do współpracy zaprosili również mężczyzn: Iana McCullocha, Barry’ego Adamsona, Martina Gore’a, by zaśpiewał w zakasującej wersji hitu Depeche Mode „Master & Servant”, a także Terry’ego Halla z The Specials i… Anię Dąbrowską! Nie wierzycie? Płytę wieńczy przebój z repertuaru Roberta Palmera „Johnny & Mary” i można osobiście sprawdzić, jak poradziła sobie z nim niegdysiejsza uczestniczka „Idola”. Wyszło fantastycznie. Fani francuskiego kolektywu muszą też przygotować się na zmianę w muzyce swoich pupili. Bossa novę i chilloutowe inklinacje zamienili na brzmienie inspirowane muzyką country oraz bluegrassem. Płyta do wielokrotnego użycia. W sam raz na jesienne popołudnia.

[srodtytul]Arctic Monkeys „Humbug” *****[/srodtytul]

Syndrom drugiej płyty mają już za sobą i po dwuletniej przerwie wracają całkiem inni, odmienieni i ze świeżym powietrzem w płucach. Na pewno tyczy się to wokalisty Aleksa Turnera, który swoim głosem momentami niebezpiecznie dociera w rewiry zarezerwowane dotychczas dla Morrisseya. To, co kiedyś było zbyt hałaśliwe, teraz zawiera melodię, to, co nazwalibyśmy przesterem, brzmi łagodniej, jak pomrukiwanie kota. Zespół, który swoim debiutem zapisał się w historii brytyjskiego rynku muzycznego jako ten, którego płyta sprzedawała się najszybciej, nadal chce być postrzegany jako przedstawiciel nurtu nazwanego Indie. A ja dodam – ma do tego absolutne prawo. Być może celowo, a może to zasługa współproducenta krążka, lidera Queens of the Stone Age, Josha Homme’a, w każdym razie kwartet udanie oscyluje też między takimi stylami, jak alternative rock, post punk revival czy klasyczny brit pop. Polecam do szybkiego zapoznania się „My Propeller”, „Dangerous animals”, „Secret door” (bodaj najlepszy numer na płycie) oraz „Cornerstone”. Niewątpliwie mamy do czynienia z jednym z najważniejszych muzycznych wydarzeń mijającego roku.

[srodtytul]Bartek Świderski „Świderski” ****[/srodtytul]

Telewidzom znany jest jako przyjaciel Magdy M., czytelnikom prasy kolorowej jako były partner Joanny Brodzik, ale są jeszcze w tym towarzystwie... fani muzyki. A tym nie trzeba przypominać jego udanego epizodu z zespołem Grejfrut. Teraz Bartek Świderski – przy dużym wsparciu Mariusza Dziedzica, kompozytora i producenta – zdecydował się przygotować swój pierwszy solowy album. „Świderski” to zestaw dziesięciu niebezpiecznie eterycznych, barwnych i nostalgicznych muzycznych opowieści o sprawach błahych i ważnych, zawierających moc inteligentnych spostrzeżeń, obserwacji i ocen zastałej rzeczywistości. Ta płyta wymaga czujności i zaangażowania słuchacza, lecz w zamian odwdzięcza się rzadkim w polskich produkcjach autentyzmem. Każda piosenka mieni się zupełnie innym kolorem, opowiada całkiem inną historię, wciąga w wir dźwiękowych wydarzeń. „Świderski” jest równie magiczny jak „Alicja w krainie czarów”. A po wysłuchaniu płyty czar nie znika.

[srodtytul]Dave Matthews Band „Big Whiskey and the GrooGrux King” *****[/srodtytul]

Wiele zespołów uznawanych w USA za kultowe, w Europie, a tym bardziej w Polsce, jest mało znanych lub kompletnie nieodkrytych. Szkoda, bo słuchamy muzyki wtłaczanej nam do uszu przez komercyjne stacje radiowe i tylko mały procent poszukujących sięgnie poza ten nurt. Dave Matthews Band należy do ścisłej amerykańskiej czołówki grup rockowych od lat cieszących się uznaniem. Niewiele jest kapel, których pięć ostatnich płyt regularnie debiutuje na pierwszym miejscu list sprzedaży Top 200 tygodnika „Billboard”. Pierwszy tydzień istnienia najnowszego dzieła zespołu zaowocował wynikiem ponad 400 000 kupionych płyt. Omawiana pozycja to kamień milowy w biografii kapeli, pierwszy materiał nagrany po tragicznej śmierci członka zespołu – saksofonisty LeRoia Moore’a. To także płyta wyprodukowana przez nadwornego opiekuna Green Day, Roba Cavallo. To zapewne jego wsparcie przyczyniło się do ostatecznego kształtu takich perełek, jak „Funny the way it is”, „Lying in the hands of god” czy „Spaceman”. Do naszych rąk trafił niezwykle bogato zaaranżowany, poparty przebojowymi kompozycjami materiał.

[srodtytul]Nouvelle Vague „3” ****[/srodtytul]

Po trzyletniej przerwie wracają udanym, trzecim w dyskografii, albumem mistrzowie odkurzania starych piosenek, wskazywania właściwej drogi poszukiwań tych najlepszych wśród niedostrzeganych nawet w latach 80. artystów. Mocny to powrót, bo Marc Collin i Olivier Libaux, którzy zawsze lubili otaczać się charyzmatycznymi damskimi wokalami, tym razem do współpracy zaprosili również mężczyzn: Iana McCullocha, Barry’ego Adamsona, Martina Gore’a, by zaśpiewał w zakasującej wersji hitu Depeche Mode „Master & Servant”, a także Terry’ego Halla z The Specials i… Anię Dąbrowską! Nie wierzycie? Płytę wieńczy przebój z repertuaru Roberta Palmera „Johnny & Mary” i można osobiście sprawdzić, jak poradziła sobie z nim niegdysiejsza uczestniczka „Idola”. Wyszło fantastycznie. Fani francuskiego kolektywu muszą też przygotować się na zmianę w muzyce swoich pupili. Bossa novę i chilloutowe inklinacje zamienili na brzmienie inspirowane muzyką country oraz bluegrassem. Płyta do wielokrotnego użycia. W sam raz na jesienne popołudnia.

Kultura
Warszawa: Majówka w Łazienkach Królewskich
Kultura
Plenerowa wystawa rzeźb Pawła Orłowskiego w Ogrodach Królewskich na Wawelu
Kultura
Powrót strat wojennych do Muzeum Zamkowego w Malborku
Kultura
Decyzje Bartłomieja Sienkiewicza: dymisja i eurowybory
Kultura
Odnowiony Pałac Rzeczypospolitej zaprezentuje zbiory Biblioteki Narodowej
Materiał Promocyjny
Dzięki akcesji PKB Polski się podwoił