Muzycy pochodzącej z Wysp Owczych formacji jako instrumenty muzyczne wykorzystują m.in. szlifierkę, wiertarkę, piły czy puste butelki i puszki.
Ale tym razem zobaczymy go z własnym zespołem, z którym grał już koncerty w stolicy w latach 2006 i 2007. Wtedy pokazał swoje bardziej rockowe oblicze, nawet spokojne, melancholijne utwory grupa zagrała z werwą i pazurem. Czy tym
razem będzie podobnie? Polscy fani czekają także na tę bardziej romantyczną stronę jego muzyki.
Bo Yann Tiersen to kameleon, który potrafi i mocno przyłożyć, i zagrać na najczulszej nucie, proponując proste, ale bardzo emocjonujące melodie. Krytycy próbują go określać jako kompozytora minimalistę, inni jego płyty umieszczają w pudełku z napisem neofolk. A tak naprawdę muzyk czerpie inspirację z najrozmaitszych źródeł – od punk rocka do kompozycji klasycznych i współczesnych.
Swoją przygodę z muzyką zaczynał w punkowym zespole Wart, w młodości fascynował się Iggy Popem i Davidem Bowie. Choć tak naprawdę grał od dziecka – ojciec uczył kilkuletniego Yanna gry na fortepianie, dziadek – na skrzypcach. W konserwatoriach w Nantes i Renes studiował kompozycję i dyrygenturę.