— Rodzice nie powinni się martwić, że ich syn czy córka się zagłodzą, ponieważ dzieci rodzą się z dobrze działającym mechanizmem głodu i umiejętnością jego zaspokajania. Zagłodzić się może dziecko z zaburzeniami odżywiania. Dzieci jedzą tyle, ile potrzebują i nie należy ich zmuszać do zjedzenia drugiego kotlecika. Jeśli pociecha zjada bardzo niewiele, staje się słaba, apatyczna, należy pójść do lekarza, który sprawdzi czy malec ma niedobory żywieniowe — mówi Katarzyna Pryzmont, dietetyczka, założycielka Centrum Odchudzania i Edukacji Żywieniowej "Corpus Delecti", członkini Polskiego Towarzystwa Badań nad Otyłością. Jeśli zaś niejadek rozwija się prawidłowo, jest pogodny, wesoły, chętnie się bawi, nie ma powodów do niepokoju. — Mały człowiek, podobnie jak dorosły, nie zawsze ma apetyt, bo jest np. przejedzony, zmęczony, zestresowany lub zajęty zabawą. Zazwyczaj jeśli jednego dnia zje tylko kanapkę, to następnego będzie tak głodny, że nadrobi — dodaje specjalistka.
Rodzice, którzy twierdzą, że pociechy jedzą mało, powinni przez kilka dni zapisywać co i w jakich ilościach zjadł malec. Może się okaże, że wcale nie jest niejadkiem.
Częstym błędem jest podawanie zbyt dużych porcji jedzenia, których malec nie jest w stanie zjeść. Dzieci mają znacznie mniejszy żołądek niż dorośli i dlatego ich porcje powinny być co najmniej o połowę mniejsze, niż te, które zjada mama czy tata. Maluchy w wieku od 1 do 3 lat potrzebują około 1000 kalorii dziennie, starszaki (4-6) lat o 400 kcal więcej, a dzieci szkolne (7-9 lat) około 1800 kalorii na dzień. Trzeba pamiętać, że jedne dzieci jedzą mniej, inne więcej, dlatego nie warto porównywać z rówieśnikami i zamartwiać się, że akurat nasze dziecko zjada mniejsze porcje.